Z dawnych wspomnień: Jura 2014 (Ojców)
W zimowe wieczory, przy brzydkiej pogodzie, albo gdy zarazki nie wypuszczają z domu, planujemy nowe wyprawy lub wspominamy poprzednie wyjazdy i oglądamy zdjęcia. Postanowiłam trochę uporządkować te wspomnienia i uzupełnić przynajmniej w skrócie główne urlopowe wyjazdy. W 2014 roku, właśnie planując urlop na Jurze, po raz pierwszy zetknęłam się z Polskimi Szlakami i po pewnym czasie wsiąkłam na dobre.
Zatrzymaliśmy się w Ojcowie, tuż nad Prądnikiem, co już w dniu przyjazdu zaowocowało wpadnięciem dziecka do tegoż Prądnika i praniem spodni. Potem nosiło nas po południowej części Jury od Ogrodzieńca aż do Nowego Wiśnicza przez całe dwa tygodnie.
Inspirując się słowami papieża Polaka, że w Wadowicach „wszystko się zaczęło” i my zaczęliśmy zwiedzanie od Wadowic. Po południu dotarliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej, ale z kalwaryjskich dróżek dość szybko wypłoszyła nas burza.
Z siedmiolatkiem można już trochę łazikować, więc udało nam się kilka ciekawych wycieczek pieszych: do pustelni błogosławionej Salomei w Grodzisku i Pieskowej Skały, Doliną Prądnika do jaskiń w Ojcowskim Parku Narodowym (Grota Łokietka i Jaskinia Ciemna), Doliną Sąspowską, Doliną Kobylańską i Bolechowicką.
Jeden dzień na Kraków to zdecydowanie za mało, ale za to zaplanowałam ten dzień dokładniej niż inne. Zobaczyliśmy ołtarz Wita Stwosza w Kościele Mariackim, Wawel dość powierzchownie (nie zwiedzaliśmy wystaw), dziedziniec, dzwon Zygmunta, Katedrę Wawelską, krypty i na koniec smoczą jamę. Daliśmy też sobie trochę czasu, żeby spokojnie pobyć na rynku wśród gołębi, dorożek, kwiaciarek i turystów ze wszystkich stron świata.
Zwiedziliśmy dwie kopalnie soli: w Wieliczce i w Bochni. Pytana później o wrażenia, nie bardzo umiałam odpowiedzieć gdzie było ciekawiej. W Wieliczce niepowtarzalna kaplica Świętej Kingi i cały podziemny solny świat, który po prostu trzeba zobaczyć. W Bochni kopalnia mniej słynna, ale zwiedzanie bardziej nowoczesne, multimedialne z przejażdżką kopalnianą kolejką, Dodatkowo w Bochni poszliśmy do Muzeum Motyli.
W sumie podczas całego urlopu byliśmy w czterech jaskiniach:
- w Jaskini Ciemnej szliśmy ze świecami, co najbardziej podobało się dziecku,
- w Grocie Łokietka widzieliśmy nietoperze,
- w Jaskini Nietoperzowej było naprawdę ciemno, bo przewodnik na chwilę zgasił oświetlenie,
- w Jaskini Wierzchowskiej Górnej spotkaliśmy pająka.
Widzieliśmy wiele jurajskich zamków, z których część była w remoncie (Pieskowa Skała, Rabsztyn, Tenczyn, Smoleń, częściowo Ogrodzieniec), ale niektóre udało się zwiedzić również wewnątrz lub przynajmniej wejść na dziedziniec (Ojców, Lipowiec w Babicach, Bydlin, Wawel, część Ogrodzieńca, Smoleń pomimo remontu trochę na dziko). Wszystkie zamki jak na dłoni mieliśmy w Parku Miniatur Zamków Jurajskich w Podzamczu.
Ponadto byliśmy na Pustyni Błędowskiej, zwiedziliśmy skansen w Wygiełzowie, a w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Świętej Katarzynie, aby zwiedzić Muzeum Minerałów i Skamieniałości.
Mieliśmy zamiar wrócić na Jurę (północną) po roku przerwy, a tymczasem udało się to dopiero po pięciu latach (ale to już inna historia opisana na bieżąco).