Chojnice i Człuchów, czyli megapozytywne zaskoczenie i delikatne rozczarowanie
W roku 2018 z uwagi na sprawy zawodowe, nie mogliśmy pozwolić sobie na jakieś dalsze wyjazdy wakacyjne. W związku z tym, postanowiliśmy pojeździć sobie wakacyjnie „wkoło komina”. Czyli do miejsc najczęściej bardzo blisko nas, a nigdy przez nas nie odwiedzonych.
Tym razem wyjechaliśmy na weekend do Chojnic, Człuchowa, Bytowa i Kościerzyny. Pierwszy dzień weekendu to Chojnice i na koniec Człuchów.
Chojnice. Miasto tyle razy przez nas omijane, może nie szerokim łukiem, ale jednak. Miasto, które nas megapozytywnie zaskoczyło! Tak jak Brodnica, Jarosław czy Sandomierz.
Ale po kolei. W Chojnicach widzieliśmy praktycznie wszystko to, co warte zobaczenia:
- Rynek z pięknym neogotyckim Ratuszem i fontanną nawiązującą do klasycyzmu,
- Bazylikę pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela z XIV w.,
- Barokowe kolegium pojezuickie z kościołem Zwiastowania NMP z XVIII w.,
- Średniowieczne mury miejskie z bramami: Wronią, Szewską, Kurzą Stopą i Człuchowską,
- budynek Starostwa,
- spichlerze przy ulicy Krótkiej,
- wieżę ciśnień,
- oraz pomnik tura, naturalnej wielkości, który stoi przy bramie Człuchowskiej.
Ten ostatni został wykonany ze złomowanych części samochodowych. Autorem dzieła jest Jarosław Urbański, rzeźbiarz pochodzący z Chojnic. Jego tur szybko stał się jednym z symboli miasta i bohaterem wielu pamiątkowych zdjęć z Chojnic. Jak można się domyślić, tur został tu postawiony z uwagi na to, iż zwierzę to znajduje się w herbie miasta.
Szczerze mówiąc, nie wiadomo która z atrakcji wymienionych powyżej podobała nam się najbardziej, gdyż – podkreślam raz jeszcze – Chojnice zaskoczyły nas bardzo pozytywnie, i wiele z nich wydały nam się czymś wartym zobaczenia. Niestety, czasu nie wystarczyło na zwiedzenie muzeum. Ale czas był na dobrą obiadokolację za to.
Z Chojnic pojechaliśmy do Człuchowa, gdzie mieliśmy nocleg w fajnym hoteliku. Jak ktoś chciałby namiary, mogę dać w wiadomości prywatnej. Po rozpakowaniu się, udaliśmy się na zamek. Jest to najlepsza atrakcja tego miasta. Jest w nim dużo do zwiedzania, fajne miejsce krótko mówiąc. Polecam. Kilka słów na temat zamku (za wikipedią): zamek człuchowski – zamek krzyżacki, drugi po Malborku pod względem wielkości zamek Zakonu. Był najtrudniejszym do zdobycia obiektem na Pomorzu, był również siedzibą komtura i konwentu krzyżackiego. Rezydował w nim Ulrich von Jungingen i Konrad von Wallenrode.
Do dziś przetrwały fragmenty murów obronnych i wieża główna. Od 2008 r. na zamku trwają prace archeologiczne prowadzone przez Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. W trakcie prac odsłonięto dziedziniec i piwnice dawnych skrzydeł Zamku Wysokiego. Odnaleziono 200 tysięcy eksponatów w tym bullę papieża Grzegorza XI i srebrne monety z połowy XVII wieku. W latach 2014-2015 przeprowadzono adaptację budynku na potrzeby muzeum. W ramach prac zaadaptowano dodatkowe kondygnacje dawnego kościoła ewangelickiego, przebudowano i zagospodarowano wieżę, dziedziniec bramny i dziedziniec zamkowy. W celu udostępnienia obiektu osobom niepełnosprawnym zainstalowano windy. Przebudowany zamek stał się siedzibą Muzeum Regionalnego. Dodam tylko jeszcze, że z wieży zamkowej rozciąga się piękny widok na miasto i okolice, warto tam wejść.
Z zamku udaliśmy się już „na miasto”, ale przyznam szczerze, że nie umniejszając niż Człuchowowi, daleko mu do Chojnic… Człuchów słynie z corocznego Boogie Festivalu, który odbywa się latem.
Po zjedzeniu kolacji na mieście, wróciliśmy już o zmierzchu na nasz nocleg.