Augustów – pociąg, statek i spacer
Pomysł wyjazdu do Augustowa powstał dość niespodziewanie. Później prawie z niego zrezygnowaliśmy. Ostatecznie jednak…
Jedziemy do Augustowa pociągiem. Kto był lub jest rodzicem przedszkolaka, ten wie jaka to fajna atrakcja. Po 1,5 godziny jazdy wysiadamy na stacji Augustów Port.
Idziemy w stronę jeziora Necko i przy sanatorium wchodzimy na alejkę biegnącą wśród drzew wysokim brzegiem jeziora. Spacerujemy nią kawałek, a następnie przyspieszamy kroku i na skróty zmierzamy do portu, żeby zdążyć przed godziną 13:00.
Po sezonie statki nie kursują już regularnie. Odbywają się tylko rejsy zarezerwowane przez grupy zorganizowane, na które inni też mogą się zabrać. Wygląda na to, że załapaliśmy się na rejs dzięki grupie Litwinów, bo na statku słychać głównie język litewski.
Statek Sajno, po opuszczeniu portu, rzeką Nettą kieruje się na jezioro Necko, a następnie wypływa na jezioro Rospuda. Zawraca zaraz za niewielkim półwyspem owianym tajemniczymi legendami, o nazwie Goła Zośka. To miejsce kojarzę z dzieciństwa z przyjemną plażą, ale ostatnio zostało ono bardziej rozreklamowane, również przez postawienie w jeziorze pomnika legendarnej „Zośki”. Trochę wieje i jest chłodno, ale nie pada i nie ma mowy o chowaniu się pod pokład, bo szkoda malowniczych widoków. Po godzinie unoszenia się na falach statek wraca do portu.
Idziemy do restauracji Żagielek położonej przy przystani, żeby ogrzać się i zjeść obiad. Zostaje nam trochę chleba podanego do żurku, a łabędzie i kaczki w porcie tylko na to czekają. Radość i dziecka i ptactwa jest ogromna.
Powoli zaczynamy wracać. Urokliwym bulwarem biegnącym cały czas nad wodą spacerujemy wzdłuż rzeki Netty i jeziora Necko. Mijamy „Pałac na wodzie” i plażę miejską. Dochodzimy do sanatorium, a stamtąd najkrótszą drogą na stację Augustów Port. Gdy docieramy na peron, zaczyna się już ściemniać.
To dość nietypowy wyjazd jak na Augustów, bo jesienią i bez kąpania się w jeziorze, ale mimo wszystko udany.