Kraków - wizyta na Wawelu
Kraków - któż go nie zna? To zdecydowanie jedno z najpiękniejszych polskich miast, a my mamy to szczęście, że możemy go zwiedzać podczas jednodniowej wycieczki, bo nie mamy bardzo daleko. Toteż korzystamy z tej okazji raz na jakiś czas, a tak sobie myślimy, żeby zrobić z tego coroczną tradycję 🙂 Tyle tu cudnych zakątków, że można bez końca zwiedzać a i tek wszystkiego nie poznasz. My tym razem skupiliśmy się na Wawelu i tutaj najwięcej czasu spędziliśmy.
Myśleliśmy, że pażdziernik to już bez tłumów i na spokojnie, nic bardziej mylnego, chyba wszyscy tak pomyśleli i wszyscy przyjechali w tym dniu do Krakowa hehe Wszędzie kolejki, na Wawelu pełno, a Grodzką tłumy płynęły chyba przez cały dzień. My przemierzaliśmy ją dwa razy tego dnia i uciekaliśmy na moją ulubioną Kanoniczą, na którą można liczyć, ona zawsze spokojniejsza, a tyle w niej uroku 🙂
Ale wróćmy na Wawel, wzgórze z taką historią, że aż przemawia do nas. Pooglądaliśmy wcześniej w domu filmiki, jak to wzórze wyglądało w X wieku. Niesamowita sprawa! Pochodziliśmy trochę wśród tych wiekowych zabudowań i wybraliśmy dwie wystawy we wnętrzach. Zaczęliśmy od wystawy Wawel Zaginiony - to spacer po przyziemiach Wawelu, gdzie zachowały się mury przedromańskich, romańskich i gotyckich fragmentów kościołów wawelskich. Na wystawie podziwiać można też renesansowe fragmenty i ozdoby odnalezione podczas prac archeologicznych. To zdecydowanie najlepsza część całego Wawelu dla mnie. Już kiedyś tę wystawę oglądaliśmy i mogę tu wracać kolejne razy, bo mnie bardzo rajcują takie stare mury... Tutaj czuje się, że Ci królowie wszyscy naprawdę żyli i to co człowiek całe życie na sucho uczył się na historii tutaj staje się nagle prawdziwe i namacalne. Uwielbiam lekcje w terenie!
Druga wystawa to Reprezentacyjne Komnaty Królewskie - główna ekspozycja wnętrz zamkowych na Wawelu, mieści się ona w 15 salach, a najważniejsze z nich to okazałe sale na II piętrze zamku. Wnętrza ukazują rezydencję monarszą z XVI i początku XVII wieku. Podziwiać tu można słynne arrasy króla Zygmunta Augusta, portrety królów czy renesansowe meble włoskie. Niestety większość eksponatów została sprowadzona z innych zamków, również zagranicznych. Na mnie największe wrażenie na tej wystawie zrobiły stropy, i to nie tylko te ze słynnymi głowami wawelskimi w Sali Poselskiej (obecnie jest ich 30, a pierwotnie było 194), w każdej sali stropy są zachwycające i niemal w każdej inne. Ogromne wrażenie robi też ostatnia na trasie, ogromna sala zamkowa, pierwotnie przeznaczona na posiedzenia senatu, a później sala weselna. Pierwsze królewskie wesele odbyło się tu w 1518 roku i dotyczyło Zygmunta I i Bony Sforza. Nigdy wcześniej nie zwiedzałam tej części Wawelu i cieszę się, że wreszcie tu dotarliśmy. Po Wawelu jeszcze obowiązkowo spacerek na Rynek, szukaliśmy jakiejś kawiarenki, żeby napić się kawy i zjeść ciasteczko, ale cieżko znaleźć nam coś było. Prawie same restauracje, a jedna fajna kawiarnia tak przepełniona, że się nie zmieścilismy. Postanowiliśmy zboczyć z głownego traktu i zaraz obok Grodzkiej, na Franciszkańskiej, a dokładniej na pl. Wszystkich Świętych znaleźliśmy Niebieskie Migdały - świetna kawiarnia, w której spokojnie zasiedlismy i trochę odpoczeliśmy 🙂 Ciasto smakowite i kawka pyszna, więc wszystko jak trzeba 🙂 Na koniec ostatnie spojrzenie na Wawel i Wisłę, i do domu.