Na koniec znów dolnośląskie - zamek Kliczków i Bolesławiec
Wszystko się kończy, tak więc i nasza wyprawa w lubuskie dobiegła końca, ale w drodze powrotnej jeszcze zrobiliśmy sobie dwa przystanki, z tym że już na Dolnym Śląsku. Jednym z nich to piekny zamek Kliczków. Nie mieliśmy okazji jeszcze nigdy go oglądać, bo też jego położenie jest dość odległe od "naszych rejonów". Tym bardziej skorzystalismy z okazji, że przejeżdżalismy niedaleko. Zamek jest zacny, jego początki to ponoć XIII wiek i czuć tutaj ten powiew historii i dawnych dziejów. Pod koniec XX stulecia zamek po wielu zawieruchach wojennych był w rozsypce i wtedy powstanowiono go ratować. Od kilku lat mieści Hotel i Spa, ale jest też udostępniony dla turystów. Wnętrza sobie podarowaliśmy bo podróż do domu zawsze rządzi sie swoimi prawami, ale pochodzilismy sobie po dziedzińcu zaglądając tam i siam 🙂
Ostatni punkt całej wyprawy to dolnosląski Bolesławiec - miasto ceramiki. To też dla nas nowość, znaliśmy to miasto tylko z internetu. Bardzo ładne zresztą, z bogatą i interesującą starówką, wielkim rynkiem, okazałym ratuszem z wysoką wieżą, murami miejskimi i starą farą. Doszliśmy też do sądu, który przypomina mi nieco angielskie budowle kamienne. Na rynku akurat odbywały się targi staroci, dość często spotykamy to w dolnośląskich miastach, u nas to jeszcze mało popularny zwyczaj. Jeszcze dwie inne fajne sprawy na rynku - mnóstwo cudnego kwiecia, te miasta teraz szaleją w tym temacie i trzeba powiedzieć, zo to cudowne 🙂 Druga sprawa to świetne ławki i fontanna - nawiązujące do miejscowej, tradycyjnej ceramiki z niebieskimi wzorami. Zjadamy smaczne naleśniki na rynku, słoneczko zaczyna nam przyświecać po porannej ulewie i tak miło kończymy ten piękny czas, pora do domu.