Jura - Olsztyn i Jasna Góra
Co roku wybieramy się na Jasną Górę, bo daleko nie mamy, a dziękować zawsze jest za co. Zwykle wybieramy dzień powszedni i oglądamy Jasną Górę kameralną, a w tym roku całkowicie nie trafiliśmy. Chcieliśmy w sobotę, ale dziewczyny z Dziadkami pojechały na Stadion Śląski na Memoriał Kamili Skolimowskiej, więc zostala nam niedziela. Jak się jednak okazało, to nie tylko że niedziela, ale jeszcze pielgrzymka ludu pracującego! Takich tłumów to ja tam jeszcze nie widziałam! Nawet Morawiecki się załapał i inni z wyższych sfer, i my malutcy w tym tłumie 😉 Pomodlilismy się jak zawsze pod Wizerunkiem, na szczęście na Bloniach już opustoszało, więc piknik tam zrobiliśmy jak zaplanowalismy, bo i ciasto i herbatka i inne smakołyki w plecaku były i uciekamy na naszą Jurę, jaką znamy i lubimy, skałkową.
Najbliżej Jasnej Góry Olsztyn, więc to jest nasz cel, po drodze jeszcze jakieś kłopoty, korki, rajdy rowerowe i drogi zamknięte, więc 15 km pokonywalismy około godzinki, o zgrozo! Ale wreszcie dotarliśmy. Jak ja lubię Olsztyn, kiedyś był dużo mniej atrakcyjny i wręcz Łukasz go omijał, a teraz się tu bardzo poprawiło i mnie to miasteczko zachwyca, a ten widok z drogi, szczególnie z tej na Kusięta, no po prostu cudo 🙂 Ale mam Łukasza w szachu, znalazł se w necie Pizzerię Wielki Wóz u stóp zamku z dobrymi opiniami i zasiedlismy do rollsów - taka pizza zawinięta w formie małych rożków z nadzieniem. Pyszne owszem, ale Łukaszowi tak zasmakowało, że teraz to na pewno będzie chciał tu wracać 😉 Wstęp na teren zamku płatny ale nie grabi portfeli, a można sobie tu fajnie połazić i poskakać po skałkach. Ruiny zamku trochę się remontują. Wieża faktycznie może nie jakaś fascynująca bo przypomina nam trochę śląskie kominy, ale skałki dookoła są zacne i warto tu trochę pobuszować. Słoneczko już się chyli i jest bardzo malowniczo 🙂