Góra Biakło i Olsztyn k. Częstochowy

Jury nigdy dość. Znów ciągnę rodzinkę na skałki, zamki i widoki. Tym razem kolej na okolice Olsztyna k. Częstochowy.
Zaczynamy od Góry Biakło nazywanej Jurajskim Giewontem. Rzeczywiście skała z krzyżem na szczycie może się tak kojarzyć. Wchodzimy i podziwiamy widoki. Wieje tak, że trzeba uważać, żeby nikogo nie zwiało z góry. Następnie idziemy w stronę Rezerwatu Sokole Góry i wracamy do parkingu.

Do Olsztyna stąd już blisko. Chętnie podeszłabym pieszo, ale moi piechurzy-maruderzy… Podjeżdżamy na parking przy zamku w Olsztynie. Jednak najpierw udajemy się do Olsztyńskiej Ruchomej Szopki.
Już na podwórku z każdej strony wygląda jakaś postać: zamyślony pustelnik, zmora, rycerz albo smok łypiący okiem. W szopce pokazane jest całe miasto, a każda z figurek zajęta jest swoją pracą. Wszędzie widać drewniane anioły i aniołki – symbol Olsztyna. W piwnicy oglądamy mroczną historię olsztyńskiego zamku. Scena obrony zamku została przedstawiona za pomocą światła, dźwięku i oczywiście ruchomych figur. Najmłodsi mogą się bać, ale to nie dotyczy dzieci, które wcześniej wpakują się tatusiowi na ręce.

Zamek olsztyński częściowo jest w remoncie (jak prawie każdy na Jurze, albo to my mamy takie szczęście, że ciągle trafiamy na remonty). Jednak można pospacerować po wzgórzu wśród resztek wapiennych murów i wejść na jedną z wież zamkowych. Stopniowo wiatr rozwiewa chmury i wątpliwości, a widoki są coraz lepsze.
Zwiedzanie kończymy na placu zabaw z widokiem na zamek.



Jeszcze przed urlopem, gdy ktoś pytał gdzie się wybieram, to czasem odpowiadałam, że zamierzam odwiedzić Olsztyn i wejść na Giewont. Dopóki nie dodałam małego szczegółu, że chodzi o Olsztyn koło Częstochowy i „Giewont” jurajski, to bywało zdziwienie, bo przecież Olsztyn na Mazurach, a Giewont w Tatrach. A tu proszę – na Jurze jest wszystko.