Samotnie na wolińskiej wyspie – II dzień – Międzywodzie – Lubin, Wapnica, Międzyzdroje
Dość wczesna godzina poranna, gdy pomyśleć o tym, że to przecież wakacje, urlop. Dla mnie jednak pora nie gra roli gdy budzi się zew buszowania po nieznanym. Pora wczesna, ponieważ muszę dotransportować się do Lubina, a to jest możliwe tylko za pośrednictwem Międzyzdrojów. I oto jestem o godzinie 9 na miejscu. Po co ja tutaj właściwie się zapuszczałam? Jakieś godzisko, jakis punkt widokowy, zabytkowy kościół, a stąd szlak prowadzący do Wapnicy. Interesujący plan, jednak nie zawsze wszystko da się zrealizować tak jak to sobie umyśliśmy. I z atrakcji lubińskich pozostaje widok kościoła – fakt, że nie byle jakiego, bo neogotyckiego p.w. MB Jasnogórskiej wybudowanego w połowie XIX wieku.
Pozostałe tereny prywatne. Na punkt widokowy wejście opłacane.... no może i bym się skusiła, ale otwarcie dopiero za godzinę – czekanie na ławce pod płotem raczej nie wchodzi w rachubę. A szkoda. Ponieważ ze zdjęć i informacji znalezionych przed wyjazdem dowiedziałam się, że widok piękny i urozmaicony archipelagiem 44 wysepek na Zalewie Szczecińskim. A do tego grodzisko, które tam się znajduje. Nie pierwszy raz odczuwam dyskomfort wywołany brakiem auta i nie jest to problem wygody, ale nie zniechęcamy się i buszujemy dalej, a miejsce to przechodzi do kolejnej puli wycieczkowej (pisząc to po prawie roku, już w głowie mamy nakreślony plan na rok kolejny i jeśli tylko wszelkie okoliczności na to pozwolą, jedziemy w ten rejon razem. Ponieważ taki są plany na razie nie zagłębiam się w opis samego Grodziska). Skoro nic już więcej w tym miejscu nie zyskam, wcześniej niż planowałam, kieruję się na szlak do Wapnicy. Po przebytej połowie kilometra, jawi się znak, który informuje mnie, że do celu mam 1350 m. czyli naprawdę niewiele – całe przejście to 20 minut. Jednak nie tak szybko... znak znajduje się przy schodkach, które prowadzą na punkt widokowy Zielonka (niebieska strzałka – 100 m). Wzgórze Zielonka osiąga wysokość 81 m. n. p. m. Z tego miejsca można podziwiać rozlewiska Świny, wody Morza Bałtyckiego, Zalewu Szczecińskiego, a także Jeziora Wicko Wielkie – naprawdę malowniczy krajobraz.
Warto zwrócić uwagę na to, że oglądamy tutaj również krainę 44 wysp na Świnie, które stanowią ostoję ptactwa. Na górze dowiadujemy się, że rozlewiska Wstecznej Delty Świny zostały włączone w obszar Wolińskiego Parku Narodowego w 1996 roku. Zjawisko cofania się wód to konsekwencja sztormów , przez to również obszar ten bogaty jest w wody zarówno słone jak i słodkie. Dzięki temu zjawisku możemy mówić również o krainie wysp, ponieważ jest on regularnie podtapiany, przez co stanowi siedlisko ptactwa o międzynarodowej randze. Jak widać w przyrodzie nic nie ginie i nawet tak kapryśne zjawiska dają pozytywne efekty.
Teraz już prosto do celu przez las. Co właściwie jest owym celem? Piękne miejsce z wodą o niesamowitym odcieniu czyli Jezioro Turkusowe.
W pierwszej kolejności docieramy do punktu widokowego – Piaskowa Góra, z którego Jezioro w całej okazałości jest w zasięgu wzroku,
a schodząc na dół możemy nad jeziorkiem posiedzieć albo zajadając lody w kawiarni obok albo podziwiać krajobraz z drewnianej wiaty.
Ponieważ byłam tutaj znacznie wcześniej niż zamierzałam, miałam całkiem sporo czasu na to podziwianie w oczekiwaniu na autobus. Ponieważ byłam tutaj o godzinie 10, panował błogi spokój. Tutaj mam do czynienia ze sztucznym wytworem człowieka, ponieważ jezioro to nic innego, jak dawne wyrobisko kredy. Gdy zasoby wyczerpały się (mniej więcej od lat '50. XX w.), dół zaczął w naturalny sposób wypełniać się wodą. Mając tą wiedzę, wiadomo już skąd ten piękny kolor wody. Dodatkowo jeziorko jest kryptodepresją. warto wspomnieć, że mimo, iż Wapnica słynie z kredy, to jednak jej powstanie jak i nazwa wiążą się ściśle z wydobycie wapienia, co miało miejsce od początków XIX wieku. W Międzyzdrojach z powrotem jestem przed 13 i oczywiście na tym nie kończę – biegnę na molo przejść się standardowo odwiedzanym spacerownikiem
z ogromną ilością budek oferujących wszystko, na co tylko mamy ochotę – silna wola w najwyższej cenie ; ) moja troszkę ulega lodom rzemieślniczym i nie żałuję ani przez moment, a nawet do nich wrócę. Później do rybackiej przystani na obiadek.
Tutaj kończy się świat, a zaczyna życie. Ostatnie zagospodarowane miejsce na plaży w Międzyzdrojach, dalej już tylko plaża, a jaka piękna! Nie sądziłam, że tak mnie zauroczy. I już było wiadomo, że jeszcze w czasie tego urlopu tu wrócę (Ponieważ kolejnym razem Międzyzdrojom poświęcam więcej czasu, opis pozostawiam na później).
Wieczorem rekompensuje sobie brak czasu w Międzyzdrojach godziną marszu plażowego w samym Międzywodziu, który uwieńczył piękny zachód słońca
, a urozmaiciły niesforne fale i mewy.