W Kruszwicy, czyli co ma wspólnego Popiel i Rusałka.
Człowiek ma tak blisko, a nigdy nie był w takim miejscu, jak Kruszwica. A warto przecież.
Przecież Kruszwica słynie na całą Polskę z Mysiej Wieży, znanej z legendy o Popielu. Tam też się udaliśmy, po zaparkowaniu na pobliskim parkingu. Akurat na Gople odbywały się zawody wioślarskie, więc tłumy były dość duże. Dość wysoka była też tego dnia temperatura, co i tak nas nie zniechęciło od tego, by na samą górę wieży wejść, i podziwiać okoliczne krajobrazy, włącznie z samym miastem tak pięknie położonym nad Gopłem. Wieża, jak to wieża, atrakcja fajna. Po zejściu na dół obeszliśmy ją dookoła, po czym udaliśmy się na rejs statkiem Rusałką, który był bardzo przyjemny z uwagi na powiew wiatru od jeziora, jak i z uwagi na piękne widoki.
Spod wieży udaliśmy się pieszo na pobliski Rynek, gdzie widzieliśmy ładny kościół - pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Rynek, jak to rynek w takim miasteczku, dość ładny, zadbany, ale nic specjalnego. Na rynku zjedliśmy lody, po czym wróciliśmy na parking i pojechaliśmy jeszcze obejrzeć piękną, romańską kolegiatę, która niestety była zamknięta na cztery spusty, więc zadowoliliśmy się obejrzeniem jej z zewnątrz tylko.
Spod kolegiaty pojechaliśmy już do domu, po drodze chcieliśmy wstąpić jeszcze do pobliskiego pałacu w Kobylnikach, ale okazało się, że jest tam akurat jakaś impreza prywatna, więc zrobiliśmy kółko wokół, i ruszyliśmy już w drogę powrotną.