Kościelec i Skrzyczne
Wędrując niedawno ze Szczyrku przez Skrzyczne, Malinowską Skałę, Glinne do Węgierskiej Górki, zachwycałem się rejonem wokoło, a szczególnie tym, który miałem z lewej strony. Pomyślałem, że należy kolejną wycieczkę zaplanować właśnie tędy.
Po godzinie 7-ej pojawiam się na parkingu w Lipowej-Ostrem - to, według mnie, jeden z najlepszych punktów startowych w Beskid Śląski. Postanawiam zacząć wędrówkę od Doliny Zimnika, szlakiem żółtym, drogą asfaltową. Wzdłuż niej jest kilka domów, kolejny parking, dwie wiaty, nieco dalej można pobrać wodę ze źródła. Dochodzę do miejsca, gdzie droga rozchodzi się w 3 kierunkach: żółty szlak w lewo, ja pójdę na wprost. I tu już zaczyna się podejście, szybko nabieram wysokości, widzę drogę z prawej strony gdzieś daleko w dole. Coraz lepsze widoki na zbocze Skrzycznego, a potem i na sam szczyt.
Planuję wejść na Kościelec, więc postanawiam pierwszą lepszą ścieżką skręcić w lewo. I tu stromizna jest porządna. Warto co parę kroków obejrzeć się za siebie. W końcu widzę, że skręciłem nieco za wcześnie. Na Kościelec jeszcze kawałek - trzeba zejść i znów dość ostro podejść. Na szczycie skały, piękne widoki i cisza. Oczywiście, jestem tu sam. Tu można by się rozłożyć obozem... Nie prowadzi tędy szlak, ale łatwo dojść, szczególnie od strony Malinowskiej Skały. Schodzę dobrą drogą i mam zamiar pójść w prawo, drogą biegnącą równolegle do linii grzbietowej. Tyle, że nie widać do niej dojścia. Idę coraz wyżej, a droga została gdzieś w dole. W tej sytuacji przebijam się na przełaj na Malinowską Skałę. Podejście tędy jest kapitalne i dość krótkie. I wkraczam w inny świat. Na spacerze w stronę Skrzycznego spotykam znacznie więcej osób niż tydzień temu. Z tym, że wtedy wszedłem na szczyt po 9-ej, a teraz pojawiam się koło południa. Widać też wyraźnie, że sporo turystów jest niedzielnych (choć to sobota).
Na szczycie postanawiam dać szansę schronisku - i widzę, że piwa z cieszyńskiego browaru są po 14 zł! Jednak lata praktyki robią swoje 🙂 Byłem na tyle przewidujący, że wstąpiłem tego dnia rano do Lewiatana w Lipowej i zapłaciłem ok. 1,5 zł więcej - ale za dwa piwa z tego browaru!
Rozkładam zatem własną wałówę na tarasie. Ludzi sporo, ale i miejsca dużo. Powrót planuję drogą, która wije się jak wąż i dość wysoko zaczyna się (kończy) asfalt, nieco niżej trwają prace leśne, na całej długości (a to dobre kilka km) mija mnie sporo rowerzystów - trasa idealnie nadaje się do wjechania rowerem na Skrzyczne - trzeba mieć tylko kondycję. Polecam!
Im niżej, tym ciemniejszy las, bardziej rwące potoki. Widzę, jak blisko Kościelca jestem. Ale o ile niżej... W końcu ostatnia, długa prosta - dobrze z niej widać zbocza Ostrego i wyraźne ścieżki. Gdy wracam do punktu wyjścia, aut jest o wiele więcej niż rano. Na pewno zdecydowana większość turystów idzie szlakiem niebieskim na Skrzyczne, ale i w Dolinie Zimnika ludzi nie brakowało. W miarę lekki, około 20 km spacer, w sam raz przed dłuższymi wędrówkami. Na pewno jeszcze nieraz tu wrócę!
Galeria zdjęciowa jest niepełna - niektóre zdjęcia zostały, nie po raz pierwszy, "ocenzurowane"...