Karkonosze i wygasłe wulkany 2018
01.09.2018r.
Jedziemy z Lidią na wakacje :-) Bazą wypadową jest Karpacz, w którym to ostatnio byliśmy w 2016r. 4 godziny jazdy z Łodzi do Karpacza minęły spokojnie, jednak pogoda nie była najlepsza. Na wysokości Wrocławia zaczął padać deszcz i nisko leżące chmury zasłoniły Ślęże. Dojeżdżając do Karpacza, pogoda na tyle zmieniła się, iż przestał padać deszcz, lecz ciężkie chmury nadal zasłaniały Karkonosze. Mieszkaliśmy w centrum miasteczka i po rozpakowaniu poszliśmy na deptak. Karpacz to nie Zakopane i nie dziwiła nas mniejsza ilość turystów, ale kilka pozamykanych lokali gastronomicznych to już tak. Po obiedzie pokręciliśmy się po Karpaczu i wróciliśmy do pokoju. Pokój mieliśmy z widokiem na Śnieżkę, jednak wieczorem zabrakło nam oświetlenia z baru na szczycie Śnieżki - sądziliśmy, że to przez chmury, niestety bar na Śnieżce przestał istnieć.
02.09
Kierunek Złotoryja :-) w której to chcemy zwiedzić muzeum złota. Po drodze przejeżdżamy przez Góry Kaczawskie oraz miejscowości Wojcieszów oraz Świerzawa. Za Świerzawą znajduje się góra Wielisławka, na której zboczu znajduje się pomnik przyrody - Organy Wielisławskie. Organy Wielisławskie to forma skalna przypominająca słupy. Obok Organów znajduje się nieczynny kamieniołom. Udałem się również na zalesiony szczyt Wielisławki. Wielisławka to niewielka góra, na której szczycie znajdują się ruiny schroniska - przed II wojną św. było to bardzo popularne miejsce. Z Wielisławką związana jest też historia skarbów, które podobno gdzieś tutaj się znajdują. Zjedliśmy obiad w pobliskiej restauracji i bez przeszkód dojechaliśmy do Złotoryi. Dojeżdżając do centrum miasteczka minęliśmy Basztę Kowalską (naszym zdaniem jest krzywa) - niestety była zamknięta, gdyż przyjechaliśmy zbyt późno. Zamknięte również było muzeum złota.... Miasto, a w szczególności rynek zrobiło na nas pozytywne wrażenie. Wracamy do Karpacza.
03.09
Pogoda świetna. Wybrałem się rano busem na Przeł. Okraj by przejść Grzbiet Lasocki i wrócić na Okraj - chciałem zdążyć na busa wracającego do Karpacza. Mam na to mniej niż 4 godzin. Jeżeli nie zdążę na busa to mam dwa wyjścia - 1. wracam na piechotę do Kowar i dalej busem do Karpacza lub - 2. czekam min. 2 godziny na kolejnego busa. Szlak graniczny (koloru zielonego) po Grzbiecie jest prosty, nie ma trudnych podejść, jest za to kilka punktów widokowych. Widać z nich m.in. Śnieżkę, Góry Krucze czy też Jez. Bukówka. Najwyższa góra Grzbietu to Łysocina o wysokości 1188m npm. Doszedłem do skrzyżowania szlaków - zielony z czerwono/żółtym, schodzę w kierunku Doliny Srebrnika. W Dolinie szlak żółty skręca w prawo, a czerwony skręca w lewo i łączy się z niebieskim. Doszedłem do szlaku żółtego i teraz pod górę, ale niezbyt ostro. Szlak jest dobrze oznakowany i nie sprawia problemu. Mijam Białe Skały i dochodzę do Rozdroża pod Łysociną. Teraz szlakiem czerwonym wprost na Przeł. Okraj, na busa musiałem czekać dobre 20 minut :-) Poczekałem w schronisku, gdzie dowiedzialem się, iż właścicielka, starsza pani przyjechała tutaj kilka lat temu z Poznania i że w czeskich lokalach, znajdujących się tuż za granicą niekoniecznie lubią Polaków. Ciekawe czemu...?
04.09
Wybrałem się rano busem do Jeleniej Góry, a następnie autobusem MZK dojechalem do Piechowic. Tutaj niebieskim szlakiem doszedłem, przez Piechowicką Górę do Michałowic. Same Michałowice - niewielka miejscowość, cicha i spokojna. Szlak doprowadził mnie do szosy (z Jagniątkowa do Piechowic) o niezbyt dużym natężeniu ruchu. Następnie minąłem górę Płoszczań i doszedłem do Drogi Pod Reglami. Dotarłem do niebieskiego szlaku i doszedłem do Trzeciej Drogi. Teraz powrót do Jagniątkowa, w którym znalazłem się ok. 45min. później. Miałem szczęście.. autobus do Jeleniej Góry już nadjeżdżał i musiałem do niego dobiec. 30 minut później byłem już w Jeleniej Górze na dworcu PKP, a bus do Karpacza za kolejne 30 minut.
W Karpaczu (już z Lidią) zjedliśmy późny obiad i poszliśmy na Rozdroże Łomnickie by wjechać wyciągiem na Kopę, następnie wejść na Śnieżkę by podziwiać zachód słońca. Niestety, wyciąg był nieczynny gdyż ostatni wjazd jest o godzinie 16, a była godzina 17. Wracamy do centrum miasteczka i idziemy nad zaporę dokarmić kaczki.
05.09
Jedziemy do miejscowości Grodziec byy zwiedzić zamek o tej nazwie, ale znów pech... akurat w tym dniu kręcone były zdjęcia do filmu, więc nici ze zwiedzania. A taki kawał jechaliśmy.. Wracamy, po drodze zatrzymujemy się na parkingu pod rezerwatem przyrody, nieczynnym wulkanem - Ostrzycą Proboszczowicką zwaną również Śląską Fudżijamą. Wejście na szczyt ułatwiają kamienne schody. Ostrzyca jest zalesiona górą, na szczycie oprócz punktu widokowego na Góry i Pogórze Kaczawskie znajdują się skały wulkaniczne. Spotykamy tutaj turystów, którzy opowiadają nam o zamku we Wleniu. Chcemy tam jechać, gdyż to jest po drodze, ale i tym razem zamek jest nieczynny dla turystów. Kierujemy się na Jelenią Górę, mijamy Wleń i dojeżdżamy do Siedlęcina by zobaczyć wieżę rycerską. Lidia jej nie widziała - ja tak, kilka lat temu. Niedaleko Siedlęcina jest świetne miejsce na odpoczynek, a mianowicie schronisko Perła Zachodu, położone na wzniesieniu nad Jez. Modrym. Zatrzymaliśmy się tu na późny obiad. To piękne miejsce, położone ok. 5km od Jeleniej Góry. Można tu dostać się samochodem lub piechotą żółtym lub zielonym szlakiem. Obok schroniska znajduje się żelazny mostek umożliwiający dotarcie do niedalekich skał. To miejsce jest warte odwiedzenia. Słońce powoli chyliło się za horyzont, więc po odpoczynku, pojechaliśmy w jeszcze jedno miejsce.. Kierujemy się na Jeżów Sudecki i wjeżdżamy na Górę Szybowcową. Znajduje się tu bardzo rozległy widok na Karkonosze, Rudawy Janowickie czy Kotlinę Jeleniogórską. Dzień wcześniej nie udało nam się obejrzeć zachodu słońca ze Śnieżki, dziś mamy okazję podziwiać je z Szybowcowej :-) Oprócz tego jest tu szkółka szybowcowa dla adeptów latania, hangar z szybowcami oraz restauracja. Na ścianie hangaru przytwierdzone są liczne tabliczki z nazwiskami osób, które uczyły się tu latać - np. Mirosław Hermaszewski. Wracamy do Karpacza.
06.09
Kończymy przygodę z Karpaczem i jedziemy na drugą część urlopu do Świeradowa Zdroju... ale o tym następnym razem :-)