W pszczyńskim parku pałacowym

Po powrocie z Tatr zostało jeszcze trochę urlopu dlatego też jeden dzień mimo ograniczeń, postanowiliśmy spędzić w jakimś niewymagającym, a przyjemnym miejscu. Wybór padł na park w Pszczynie, już bez zwiedzania wnętrz, ponieważ nie tak dawno byliśmy, a na zbyt długie chodzenie nie mogłam sobie pozwolić. Był to dobry pomysł, w tej porze moż wszystkoe mniej kwitnie niż w maju i czerwcu, ale i tak jest bujnie. Już po raz drugi przekonaliśmy się, że spcerując trzeba uważać na spadające gałęzie. Poprzednim razem wielki konar spadł tuż przed nami w czasie burzy – zrozumiałe, ale tym razem gałąź po prostu spadła prawie na nas bez większych przyczyn poza wiekiem drzewa. Uwielbiam spacery mostkami nad stawami wśród zabytkowych drzew.