Suraż z deszczem i historią

Weekend mijał pod znakiem odbywających się akurat Dni Białegostoku, a ja przekornie postanowiłam uciec z miasta od imprez i tłumów. Ostatecznie jednak wybraliśmy wycieczkę, na której było i miasto, i impreza, tylko duuużo mniejsze. Okazuje się, że życie bywa bardziej przekorne ode mnie.
Pogoda niepewna, ale wbrew prognozie nie pada, zatem wyruszamy do Suraża. Jest to jedno z najmniejszych miast w Polsce, położone nad Narwią, o typowo rolniczym charakterze i długiej historii. Po dojechaniu na miejsce okazuje się, że jednak pada, więc zatrzymujemy się przy kościele i zastanawiamy co dalej.

Jako że z cukru nie jestem, a siedzieć bezczynnie nie lubię, to idę rozejrzeć się po okolicy i zrobić kilka zdjęć. Najbliżej mam kościół parafialny pod wezwaniem Bożego Ciała, niestety zamknięty i wnętrza nie zobaczę. Potem idę dróżką między kościołem a płynącą za nim Narwią w stronę średniowiecznego grodziska. Na sztucznie usypanym wzgórzu w czasach świetności Suraża stał zamek. Teraz wchodzę na szczyt górki porośniętej trawą od strony rzeki i spodziewam się jakiejś tablicy informacyjnej. Jednak niczego takiego nie widać. Są tylko schody prowadzące tu od strony miasteczka, przy deszczowej pogodzie opanowane przez ślimaki winniczki. Na dole jest tabliczka, że to "Grodzisko wczesnośredniowieczne, obiekt zabytkowy prawem chroniony...". Żadnych szerszych wiadomości dla turystów o miejscu z długą i ciekawą historią.
Wracam do samochodu i reszty rodziny przez Rynek lacki, bo warto wiedzieć, że Suraż ma dwa rynki - ruski i lacki (inaczej kościelny) - położone po dwóch stronach rzeki. Ten położony przy kościele aktualnie przypomina bardziej wykopy i plac budowy niż rynek. Jedynie kapliczka stoi na swoim miejscu. Niedługi spacer wystarczył, żeby w wysokiej mokrej trawie przemoczyć buty, więc rodzinki nie ciągnę na grodzisko, chociaż takie miałam plany.

Tymczasem deszcz się skończył i przenosimy się na odbywający się przy remizie Festyn Historyczny Grodzisko. Właściwie to był główny motyw odwiedzenia Suraża tego dnia. Pamiętałam festyn sprzed kilkunastu lat, gdy do Suraża przyjechaliśmy jeszcze bez dzieci, za to rowerami. W czasach świetności festynu (bo czasów świetności Suraża nie mogę pamiętać) co roku temat imprezy związany był z innym okresem w historii miasta. Odbywały się rekonstrukcje bitw i oblężeń. Suraż w różnych latach napadali m.in. Jaćwingowie, Krzyżacy, Szwedzi, Niemcy. Tym razem jest jak na przeciętnym jarmarku - trochę straganów, zamek dmuchany, kilka innych atrakcji dla dzieci, strzelanie z łuku, rzut oszczepem lub toporem, występy zespołów ludowych. Historyczność festynu przejawia się tyko w nazwie i szlacheckich strojach prowadzących.
Wyczytałam, że w Surażu są muzea, według niektórych źródeł nawet 4, więc idziemy na zwiedzanie. Docieramy do Muzeum Kapliczek. Bramka jest otwarta, wchodzimy na podwórko, gdzie między drzewami owocowymi stoi kilkanaście albo nawet więcej figurek świętych. Oprócz Matki Bożej i Chrystusa rozpoznajemy św. Józefa i św. Floriana. Przez okna drewnianego budynku widać mnóstwo innych świętych i daszki kapliczek. Są figurki małe i duże, całe postacie i popiersia. Na zamkniętych drzwiach wisi kartka z numerem telefonu. Jednak zadowalam się tym, co widać na zewnątrz.



Muzeum Archeologiczno-Etnograficzne znajduje się niewiele dalej też przy głównej ulicy. Znów wchodzimy na podwórko, gdzie widać płyty nagrobne, kamienne kule armatnie i dawne sprzęty rolnicze, a także mały plac zabaw. Zaczynam myśleć, że będzie podobnie jak poprzednio - rozejrzymy się i wyjdziemy. Tymczasem jak spod ziemi pojawia się gospodarz - starszy pan, który zaprasza do środka i zaczyna opowiadać.....
- o rolniku z Suraża, który wyorał na polu kamienny toporek, a w ogóle to był jego ojcem,
- o początkach muzeum, gdzie pierwszym eksponatem był ów toporek,
- o historii Suraża i jego mieszkańcach,
- o zmieniającej się codzienności (przy kolekcji starych telefonów z tarczą i na korbkę w kieszeni dzwoni mu komórka),
- o rynku kościelnym rozkopanym tak mocno, bo przy okazji wymiany nawierzchni prowadzone są badania archeologiczne.

Opowiada tak ciekawie, że nawet nastolatek zwykle znudzony zwiedzaniem muzeów słucha z zainteresowaniem. Trzylatka też zainteresowana, tylko że zjeżdżalnią na podwórku. Nasza wycieczka ma dobre zakończenie.
Ogólne wrażenia z Suraża mam takie, że miasto jest ciekawe, ładnie położone, z bogatą historią, tylko nie bardzo umie się pochwalić tym co ma.
