Banica - Krynica-Zdrój

Planowałem pierwotnie spacer z Wysowej do Krynicy (i z powrotem), ale doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie przejść takiej trasy po trzech dniach górskich wędrówek, a i na następne dni plany mam ambitne. Trzeba dostosować cele do możliwości. Zatem - wybieram opcję skróconą, podjeżdżam autem do Banicy.
Z parkingu przy cerkwi punktualnie o 8-ej wyruszam w stronę południową i po chwili jestem przy czerwonym szlaku GSB. Prowadzi on praktycznie przez podwórko posesji i wychodzi na łąki. Nie jest stromo, zanim droga wejdzie w las, mam świetny widok na Lackową. Odcinek leśny nie jest długi, po nim ukazuje się widok, który mogę zaliczyć do moich ulubionych - rozległe łąki nad Mochnaczką Niżną, widać też Huzary i, jak sądzę, Jaworzynę Krynicką. We wsi krótka wizyta w sklepie, trochę dłuższa przerwa
na przystanku i ruszam dalej drogą asfaltową. Mijam turystkę z ciężkim plecakiem, po chwili widzę ubite znaki w prawo, ale i na słupie w oddali jest znak GSB! Skręcam w prawo, dochodzę do prowizorycznego mostka, a za nim - łąka ogrodzona drutem, a za nią agresywny byk! Czyli - w tył zwrot, można jeszcze pójść przez Jakubik. Po chwili dostrzegam na drzewie strzałkę - jednak trzeba iść w lewo i tu przez rzekę "przeprowadzi" mnie leżący słup. I odtąd jest OK. Wchodzę w las - i dziwię się, że
droga tak łagodna. Do czasu - im bliżej szczytu, tym stromiej. Końcówka przypomina mi podejście na Kamień k. Przełęczy Hałbowskiej z Kątów. Na Huzarach - nie ma ani wiaty ani nawet ławki (!), jest za to punkt geodezyjny - i na nim siadam. Spotykam tu biegacza. I nikogo więcej, aż do początku krynickiego Parku Zdrojowego - bo z Huzarów zdecydowałem się na żółty szlak prowadzący na Górę Parkową. Dopiero na szczycie widzę więcej ludzi i krzepię się niezłym cieszyńskim piwem. Schodzę do centrum
uzdrowiska i kieruję się do miejsca, które należało odwiedzić już wcześniej - Muzeum Nikifora - które na różnych tablicach widnieje jako: Willa Romanówka - dziwne... Nikifor to dla mnie ważna postać - jako dla fana: a) Łemkowszczyzny, b) filmu Krzysztofa Krauzego z wybitną rolą Krystyny Feldman, c) prymitywizmu i katowickiego Art Naif Festiwalu. To, co zobaczyłem w muzeum, zaskoczyło mnie trochę - spodziewałem się raczej wystawy prac Mistrza, a przeważały fotografie różnych lat jego życia.
Piękne miejsce - dla tego muzeum i Góry Parkowej warto było tu przyjść! I tyle dobrego - rozległy deptak, na którym nic nie ma, pijalnia wód, w której czuję się jak w hali odpraw na lotnisku, zero klimatycznych miejsc, do których chciałoby się zajrzeć (a w tak dużej miejscowości powinny rzucać się w oczy), sklepy pełne tatrzańskich pamiątek - tyle, że z napisem "Krynica"... Do tego dość sporo opuszczonych, niszczejących budynków. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego poprowadzono Główny Szlak Beskidzki przez całe miasto, zamiast przez Górę Parkową!!! A raczej, dlaczego przedwojennej koncepcji nikt nie zmienił. Krynica to do bólu komercyjna miejscowość - i dobrze, takie też są potrzebne, by w innych miejscach było cicho i spokojnie.
Wracam przez Jakubik - jest łatwiej niż przez Huzary, co nie znaczy łatwo. Przy zejściu do Mochnaczki Niżnej mijam turystę, który szuka u mnie potwierdzenia, że wybrał łatwiejszy wariant dojścia do Krynicy. W drodze do Banicy mówię sobie: każda spotkana grupa turystów (lub turysta) to zapowiedź wygranego meczu Polski na Mundialu. Będą same porażki... Nic to, łąki nad Mochnaczką pozostaną przepiękne 🙂 Dochodzę do pierwszej drogi asfaltowej w Banicy - i skręcam w lewo, bo widzę na mapie galerię rzeźby - faktycznie, za budynkiem stoją ciekawe figury. Dochodzę do auta, jadę do Wysowej, idę do Parku Zdrojowego - i tu czuję się jak u siebie!