Mosorny Groń, Polica, Okrąglica

Niedziela, godzina 5.00 - wyruszam w stronę Zawoi i po dwóch godzinach spokojnej jazdy dojeżdżam do celu. Zostawiam auto przy Centrum Korony Ziemi, a raczej - miejscu, w którym CKZ było - zostało przeniesione do Wesołego Miasteczka w Chorzowie - w złą stronę to wszystko zmierza...
Wyruszam żwawo na pierwszą w tym roku dłuższą wycieczkę górską. Spodziewam się solidnego podejścia na Mosorny Groń, ale nie jest aż tak ciężko. Udaje mi się tam dojść w miarę szybko i, rzecz jasna, podziwiam cały masyw Babiej Góry. Częściowo pokryty chmurami, które jednak się przesuwają i udaje się zobaczyć główny szczyt. I poniżej trochę białych, ś***żnych plam. Jest wczesna pora (przed 9-tą) i spotykam tu tylko jedną osobę. Po przerwie ruszam dalej - po łagodnym odcinku zaczyna się coś,
czego w ogóle się nie spodziewałem (a należało!) - bardzo strome, dość długie podejście na Cyl Hali Śmietanowej, w gęstym lesie, wąską ścieżką. W końcu jestem na górze! Stąd już łatwiej idzie się do kolejnego celu - Policy. Przed wycieczką pomyślałem, że skoro 3 tygodnie wcześniej byłem w miejscu największej katastrofy kolejowej (Otłoczyn), to dlaczego nie odwiedzić miejsca jednej z największych katastrof lotniczych w Polsce?
Na Policy postawiono dość ciekawy pomnik, ale sam szczyt wygląda trochę inaczej niż się spodziewałem - jest mało ... spektakularny jak na najwyższy szczyt na wschód od Cieszyna (oprócz, rzecz jasna, Tatr, Babiej Góry i granicy kraju).
Idę teraz w stronę uroczego, jak sądzę, schroniska na Hali Krupowej. Piękna polana, schronisko nieduże, a w środku ciasno, szczególnie, że sporo osób pakuje się w drogę. Zdecydowanie lepiej posiedzieć na zewnątrz. Pozostaje mi jeszcze jeden odcinek do pokonania w kierunku wschodnim - celem jest Okrąglica, czyli szczyt z kaplicą Matki Bożej Opiekunki Turystów. Nie zauważyć ścieżki na Okrąglicę z czerwonego szlaku GSB - to najłatwiejsza rzecz na świecie - nie ma żadnych oznaczeń! Po chwili, widząc,
że droga obniża się, wracam i skręcam w boczną ścieżkę, na szczęście, właściwą. I po chwili jestem przy kaplicy. Przyszedłem tu dlatego, że w lutym 2018 zainstalowano tu tabliczkę ku pamięci Wiesława Chmielnickiego - wieloletniego uczestnika Marszonów, Zimaków i innych długich marszów, a także ich organizatora. Do dziś ciężko mi uwierzyć, że już Go z nami nie ma... Kończy się pewna epoka - w lipcu 2018 Ostatni Marszon, za to rozkwitają Rzeźniki, Twardziele i inne Ultra Traile... I dlatego, na
własny użytek, nazwałem moją wycieczkę Post-Marszonem.
Na powrót decyduję się szlakiem zielonym - jest to wersja zdecydowanie łatwiejsza, ale też ciekawa, w wielu miejscach widokowa (w kierunku północnym) i przechodzę obok krzyża ku czci ofiar katastrofy lotniczej - ewidentnie jestem tu bliżej miejsca tragedii niż gdy szedłem grzbietem. Do Zawoi wracam szlakiem niebieskim, bo chcę zobaczyć wodospad - faktycznie, efektowny, ale dojście do niego to kpiny, trzeba bardzo uważać na drewnianych "schodach"!
Spacer trwał niecałe 8 godzin. Porządna wprawka przed górskim urlopem.