Stóg Izerski, Smrk, Świeradowiec, czyli wprawka do GSS

Poprzedniego dnia obeszłyśmy z koleżanką Rudawy Janowickie, które wywarły na nas niezapomniane wrażenie. Nie spodziewałam się więc, że Izery podbiją w jakiś sposób nasze serca. Ta wycieczka miała być tylko wprawką do przejechania Głównego Szlaku Sudeckiego, co planujemy zrobić na rowerach jesienią, oczywiście na raty. Odcinek od Świeradowa do Przełęczy Izerskiej właśnie poznałam, część od Wysokiej Kopy do Szklarskiej Poręby przeszłam dwa lata temu, został mi więc tylko środek, który jak wynika z mapy nie jest ani trudny, ani stromy. Oczywiście Góry izerskie to nie tylko GSS, ale dużo różnych innych ciekawych szlaków również po czeskiej stronie. Może kiedyś pojadę tam na dłużej pochodzić i pozwiedzać...
Nasza wycieczka zaczęła się od parkingu przy obiekcie hotelowym "Czeszka i Słowaczka". Chwilkę szliśmy leśną drogą, a potem asfaltem. Ludzi było mnóstwo, prawie jak na ceprostradzie. Czułam, że oni wszyscy zmierzają tylko na Stóg Izerski, więc potem powinno być luźniej. I się nie pomyliłam. Wędrówka na szczyt była krótka, a przewyższenie niewielkie. Ostatni odcinek szlaku wiedzie znów leśną ścieżką, była więc szansa na troszkę cienia. Na górze usiedliśmy na ławkach obok górnej stacji kolejki linowej. Chwilkę odpoczęliśmy, napili się lokalnego piwka, a po chwili poczuliśmy, że słońce owszem świeci mocno, ale wiatr jest wręcz lodowaty. Najgorsza pogoda, spali nas nie wiadomo kiedy, a do tego przewieje.

Z kolejki poszliśmy do Schroniska na Stogu Izerskim. To obiekt z lat 20-tych XX wieku, ale cała bryła nie jest jakaś specjalnie estetyczna. Ot, jedno z wielu drewnianych schronisk. Za to środek... W sali jadalnej uwagę przykuwają niemieckie Hexen, z miotłami, tymi ich złośliwymi uśmiechami i jakby w locie, a to dzięki odpowiedniemu zamocowaniu na sznurku 😉. Nie specjalnie przepadam za postaciami z mitologii germańskiej, jakiekolwiek by one nie były, ale te wiedźmy zajmują nadal w kulturze niemieckiej (i jak widać poniemieckiej) jakieś szczególne miejsce. Pamiętam, jak we wczesnym dzieciństwie bardzo chciałam wejść do niemieckiego sklepu z lalkami bobasami. U nas w Polsce takich zabawek ma początku lat 80-tych nie było. Babcia wzięła mnie za rękę i zaprowadziła wtedy do sklepu z Hexami, mówiąc że zasłużyłam na taką właśnie zabawkę 😉. W środku na półkach siedziały szyderczo uśmiechnięte wiedźmy, można było kupić dla nich domki, ubranka na zmianę i cały szereg akcesoriów, podobnie jak w przypadku lalek Barbie 😉. To miał być taki żarcik, bo lalkę łudząco podobną do niemowlaka wkrótce i tak dostałam, ale do tej pory pamiętam to zdarzenie, choć minęło ponad 30 lat. A teraz stałam na środku sali i patrzyłam na te wiszące pod sufitem Hexy 🙂. Legendy z nimi związane występują głównie w Górach Harzu i w... Izerach. Powstała tam nawet "Ścieżka Czarownic", rodzaj górskiego szlaku, na którym można znaleźć ukryte w skrzynkach fragmenty "Sag Śląskich" niemieckiego etnologa Willa-Ericha Peuckerta. Cała ścieżka liczy sobie 36 km i może być fajną zabawą zarówno dla różnego rodzaju eksploratorów lubiących bawić się w Geocaching, jak i dla rodzin.
Wyszliśmy ze schroniska i udaliśmy się łagodnie opadającym szlakiem w kierunku Smrka, najwyższego szczytu czeskiej części Gór Izerskich. Należy on do Korony Gór Czech, którą zdobywam jak wszystkie inne na zasadzie od przypadku do przypadku. Nie jest on też jakoś szczególnie ciekawy. Wierzchołek jest płaski i stoi na nim stalowa, dwupiętrowa wieża widokowa. Ja z racji moich aktualnych zaburzeń wyszłam tylko na jej pierwsze piętro, co i tak było sporym sukcesem. Reszta mojej ekipy weszła wyżej, ale zeszła dość szybko z powodu okropnego wiatru. W budynku przy wieży znajduje się książka pamiątkowa dla zdobywców, więc nie omieszkałam nas tam wpisać 🙂. Obok można kupić piwko, kawę i herbatę. Termosy i beczkę z piwem sprzedawca codziennie wwozi za pomocą przyczepki przypiętej do konia 😉.

Ze Smrka wróciliśmy na Stóg Izerski, a potem czerwonym szlakiem powędrowaliśmy aż do Polany Izerskiej, mijając po drodze dwa niewybitne szczyty, Łużec i Świeradowiec z ruiną nieczynnego już od lat wyciągu. Na polance skręciliśmy w lewo na niebieski szlak - Starą Drogę Izerską. Początkowa mocna stromizna trochę nam się dała we znaki. Mniej więcej po jednej trzeciej drogi zobaczyliśmy źródełko obudowane wiatką. Źródło nosi imię Doktora Zygmunta Adama, znanego uzdrowiskowego lekarza żyjącego na przełomie XIX i XX wieku. Są tam ławeczki i stół, można odpocząć, ochłodzić się. A sama wiatka posiada bardzo praktyczny stryszek z prowadzącą nań drabinką - aż się prosi o "nieplanowany" nocleg.
Nasza wycieczka była dość spokojna, bez jakichś wielkich przewyższeń, ot miła, spacerowa trasa, z widokami w zasadzie tylko na Smrku. Jednak pozwoliła nam zapoznać się ze specyfiką pierwszej część GSS-u i jestem pewna, że trasa ta na rower będzie świetna. Planujemy zrobić ją we wrześniu, także jesienią wracam w Sudety 🙂.


