Czeska Szwajcaria - Jetrichovickie Skały

Drugiego dnia majówki wybrałam się do Jetrichovickich Skał (kilkanaście kilometrów od Hrenska) – najpiękniejszy widokowy szlak Czeskiej Szwajcarii. Jak przystało na Czeską Szwajcarię, szlak jest bardzo przyjemny, ale widać że już nie taki popularny, jak główne atrakcje w okolicach Hrenska i bardzo dobrze.
Trasa rozpoczyna się w miejscowości Jetrichovice. Początkowo prowadzi szeroką polną ścieżką, z której widać już z daleka widać pierwszy punkt widokowy - Mariina skala (też: Mariina vyhlídka, pol. Skała Marii). Chociaż Mariina skala nie jest zbyt wysoka (według różnych źródeł ma 428 lub 447 m n.p.m.), trzeba się przy niej trochę napocić. Żeby ją zdobyć, należy pokonać 240 wykutych w kamieniu stopni. Swoją nazwę zawdzięcza księżnej Marii Annie Kinskiej, której mąż zbudował na szczycie mały, zadaszony taras widokowy. Dziś budka z powodzeniem służy turystom osłaniając nieco przed wiatrem. Z Mariinej skaly rozciąga się naprawdę wspaniały widok na Czeską Szwajcarię i fragmenty Szwajcarii Saskiej. Możemy ujrzeć stamtąd także dwa kolejne punkty widokowe.

I tak drugim punktem widokowym, położonym nieopodal, jest Vilemínina vyhlídka (Skała Wilhelminy) – jest nieco większy. Wysokość jest mniej więcej ta sama i widoki z niego równie piękne. Jest tylko trochę dalej. Nazwa tej skalnej półki, też nie jest przypadkowa, bo upamiętnia kolejną księżną z rodu Kinský`ch. By nie było wątpliwości kto patronuje temu miejscu, turystów wita tablica z wizerunkiem dziedziczki – Wilhelminy. Tym razem nie możemy liczyć na schronienie. Tutejsza infrastruktura to dziś niewielki mostek i drewniane barierki, chociaż w przeszłości też stała tutaj altanka.
Następny z jetrichovickich punktów widokowych to Rudolfuv kamen (Kamień Rudolfa) Jak się pewnie domyślacie, książę Rudolf to kolejny przedstawiciel szlacheckiego rodu Kinský`ch. Tym razem by dostać się do kameralnej, drewnianej altanki musimy pokonać sporo metalowych stopni. Na mierzący 484 m n.p.m. szczyt prowadzi sieć oplatających okazałą skałę drabin. Wejście jest nieco trudniejsze od wcześniejszych, ale za to dostarcza więcej wrażeń. Mi podobało się najbardziej ze wszystkich trzech.

Kontynuując trasę można ruszyć dalej w kierunku ruin warowni Saunstejn i Małej Pravcickiej Bramy. Z przyczyn niezależnych ode mnie jednak górską część wycieczki tego dnia zdecydowałam się zakończyć. Z ujrzenia Małej Pravcickiej Brama (wymiary 2,3 metra na 3,3 metra) w zasadzie zrezygnowałam bez żalu. W porównaniu z Pravcicką Bramą, którą widziałam dnia poprzedniego nie robi ona zbyt dużego wrażenia. Za to mimo, że ze średniowiecznej konstrukcji Saunstejn do naszych czasów pozostało naprawdę niewiele, z uwagi na położenie tej warowni chętnie bym jeszcze trochę się powspinała. Ale na brak punktów widokowych tego dnia narzekać nie mogłam, a i musi być do czego wracać. Modyfikując nieco dalsze plany, popołudnie spędziłam w Decinie zwiedzając m.in. tamtejszy zamek, ale to już inna historia…


