Kołobrzeg zimową porą
Wiadomo, jak sie mieszka na południu Polski, to ciągle tęskni się i to bardzo za morskimi klimatami. Jako, że w latnim sezonie tam i tloczno i drogo, toteż w styczniu wybraliśmy się do Kołobrzegu. W sumie nie mieliśmy tego w planach. Rzec można - tak wyszło !
Skorzystaliśmy z zaproszenia kolegi i - tydzień byliśmy nad Bałtykiem.
Kołobrzeg baaardzo lubimy, opisywałam parę razy mój pobyt w takowym na PSz. Toteż tym razem odpuściliśmy muzea , znamy je bowiem. Spacerowaliśmy, codziennie , obowiązkowo wręcz morskim brzegiem a w wędrówkach towarzyszły nam mewy, rybitwy, alki i łabędzie, które są tam na każdym odcinku kołobrzeskiej plaży.
Nic się nie boją , baaa domagają się jedzenia, bowiem wiekowi kuracjusze kołobrzesklich sanatoriów podkarmiaja je chlebem "przemyconym" z sanatoryjnych jadalni...
Łabędzie w Kołobrzegu mają nawet swój pomnik, w okolicy molo, na promenadzie. Dwa łabądki, składające swe szyje na kształt serduszka.
Styczniowy wyjazd , środek zimy -jak by nie było - jednak śniegu ani śladu. Morze spokojniutkie. Tafla wody gładka niczym na jeziorze.Molo o tej porze roku bezpłatne.
Przy dolnym pomoście molo zakotwiczony był niewielki katamaran. Skusiliśmy się na rejs. Po 25 zeta, tanio to nie było ! Bowiem niedaleko latarni morskiej , przy nadbrzeżu stateczek, który tam cumowal proponował również półgodzinny rejs , za 30 zeta/od osoby. Wyszło więc nieco taniej.
Port, spacer po falochonie, w okolice latarni to będąc w Kołobrzegu rzecz oczywista. Nie mogliśmy jednak nie być w ścislym centrum miasta. Przy ratuszu, który wygladem przypomina zamczysko. Odremontowana kolegiata. Wszystko w styczniu jeszcze w dekoracjach sylwestrowo-noworocznych.
Wieczorami mrok rozświetlały tysiące maleńkich lampek 🙂
Niedaleko latarni, pojawił się nowy pomnik rybaka , związany z 50-leciem istnienia w Kołobrzegu Tecnikum Rybołostwa Morskiego. Jest tam od 2017 roku .
Od ostatniego pobytu zauważyłam równiez tuz przy deptaku i promenafdzie , na wysokosci Sanatorium Bałtyk ogromnej wielkości pomniki ryb morskich. Każda dobrze opisana. Nie łatwo je rozpoznać , tak na pierwszy rzut oka.
Jeśli już o deptaku wspomniałam muszę dodać , iż codziennie można było tam spotkać katarzyniarza z papugą lub dwiema siedzącymi mu na ramieniu lub katarynce. To one bardziej niż melodia z katarynki przyciagały spacerowiczów.
Przechodniów próbowali przyciągnąć sprzedawcy różnego rodzaju pamiątek marinistycznych, bursztynu. Jedni rozkładali wprost na plaży swoje kramiki , inne można było nabyć (znacznie drożej) na stoiskach i sklepikach...
Jak na krajtrotera przystało wybraliśmy sie też do pobliskiego Dźwirzyna i do Koszalina , to jednak jednak opiszę w kolejnej wycieczce.
Odpoczęliśmy dzięki temu wyjazdowi od codzienności,prozy życia. Pooddychaliśmy przesyconym jodem nadmorskim powietrzem.
Super wszystko, z wyjątkiem drogi powrotnej (korki, objazdy, przebudowy dróg) . Jechaliśmy 9 i pół godziny , grrrr