Prawie samotny spacer przez las nad Jezioro Nakło Chechło

Dziś pasuje hasło z braku laku i kit dobry 🙂 Jak nie ma Taterek, to i okoliczny las wystarczy, no... prawie hehe Ale już tak mnie wyrywało, że wzięłam mojego najlepszego druha od łazikowania czyli Negrę (ta to zawsze jest chętna) i ruszyłam w teren. Najpierw przez las, trochę ścieżką, trochę w chaszczach, ale już je znam dość dobrze, więc brnę na przełaj 🙂 Kiedyś nie lubiłam lasu, ale teraz się to zmieniło, Negra uwielbia las, więc i ja polubiłam, tak średnio 2-3 razy w tygodniu teraz przedzieramy się przez gęstwinę. Zimą jest znacznie łatwiej, mniej roślinności i nie ma pająków, pajęczyn i innych nieprzyjemnych rzeczy 🙂 To zadziwiające jak las często się zmienia, i to nie tylko podczas zmian pór roku, ale np. po wichurze pojawiają się połamane drzewa w różnych miejscach, wykroty wielkie na sporo ponad metr średnicy. Jest to ciekawe. Łatwiej też zobaczyć zimą zwierzęta leśne, zdarzają się sarny, spotkaliśmy kiedyś liska a nawet dzika, to było przeżycie. Oczywiście wiewórki i dzięcioły. Zawsze z bajek myślałam, że dzięcioł to dużo większy ptaszek, a teraz parę razy po odgłosie stukania wypatrzyliśmy tego małego ptaszka. Dużo też u nas sójek.
Las wyprowadza nad jezioro Nakło Chechło, już kilka razy je opisywałam, to popularny zbiornik na całym Śląsku, niemały i świetnie zagospodarowany latem, tłumny. Teraz, na granicy jesieni i zimy jest zwykle opustoszałe, czasem ktoś biega, czasem jakiś inny piesek z panciem zawita... Fajnie pochodzić, jak byliśmy w niedzielę rano, to pięknie świeciło słoneczko i jeszcze przy brzegu była woda, a na niej mnóstwo kaczek i łabędzi. Dziś woda aż do brzegu zmarznięta była i brak ptactwa. Negra za wodą zbyt nie przepada, ale po lodzie chciała biegać, trzeba uważać. Przyjemny spacer, choć zimno się dawało we znaki i ciepła herbata w domku smakowała jak w schronisku zimą 🙂
