Szafarnia i Sierpc, czyli Szopen i miodobranie w skansenie.

Pszczoły odgrywają ogromną rolę w gospodarce wiejskiej. Te pożyteczne owady nie tylko zapylają kwiaty, przyczyniając się do tworzenia owoców, ale także wytwarzają wiele produktów niezastąpionych w kuchni, w medycynie naturalnej i przemyśle.
Jak jednak wygląda cykl życia pszczoły? Nektar których kwiatów smakuje jej najbardziej? Jak wygląda praca w pasiece? Jak powstają pszczele plastry? I, przede wszystkim, który miód jest najsmaczniejszy oraz najzdrowszy? Na te i inne pytania znaleźliśmy odpowiedź w trakcie imprezy plenerowej „Miodobranie w skansenie”, która odbyła się 2 lipca w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Na tej imprezie i my byliśmy ze znajomymi, a to za namową koleżanki z pracy mojej żony.

Podczas tego wydarzenia największym zainteresowaniem odwiedzających cieszyły się pokazy pszczelarstwa przygotowane w trzech zagrodach chłopskich. By lepiej zaprezentować przemiany jakie dokonały się w tradycji pasiecznej na przestrzeni ostatnich 150 lat w każdej z nich stosowane były narzędzia i sprzęty pochodzące z innego okresu. W trakcie tych prezentacji zwiedzający przyjrzeć się mogli odymianiu pszczół, wybieraniu ramek z ula, odsklepianiu z nich wosku, wirowaniu miodu i zakładaniu węzy. Istniała też możliwość spróbowania świeżej patoki i zaopatrzenia się w produkty pochodzące wprost z pasieki. Wiejski kiermasz oferował szeroki wybór miodów, pierzgę, propolis, mleczko pszczele, wyroby z wosku, a także wytwory rękodzieła i tradycyjne produkty regionalne. Podczas zwiedzania ekspozycji turyści obejrzeć mogli najczęściej spotykane na terenie Polski typy uli – od kłodowych, przez słomiane koszki, po ule skrzynkowe z ramkami. Uzupełnieniem wiedzy na temat pszczelarstwa była wystawa przedstawiająca dawne narzędzia i sprzęty pszczelarskie.
Skansen w Sierpcu organizuje cykliczne (jak dobrze pamiętam, mniej więcej co miesiąc) imprezy w ciągu roku aby uatrakcyjnić zwiedzanie tego miejsca. W 2017 było m.in. sianie zbóż, a za tym i żniwa, sadzenie ziemniaków itd. I faktycznie, atrakcyjne to jest, biorąc pod uwagę chociażby tłum zwiedzających, jaki i zapełnienie parkingu. Nam bardzo się tam podobało, tym bardziej, że i pogoda dopisała. Pospacerowaliśmy po całym praktycznie obszarze skansenu, a jest on dość duży, i oprócz pracy pszczelarzy, podpatrywaliśmy kowala, rzeźbiarza, jak i wikliniarza - starszego pana - który chętnie opowiadał o swojej pracy, o tym, jak jest ona trudna, no i komu przekazał swoją wiedzę oraz umiejętności.

Po zakupieniu miodów, jeździe bryczką wokół skansenu, co było nagrodą dla naszych dzieciaków za dobre sprawowanie, podjechaliśmy jeszcze do centrum tego miasteczka, gdzie widzieliśmy jeszcze ładny, klasycystyczny, pochodzący z 1841 roku Ratusz oraz dawny Rynek – obecnie plac Kardynała Wyszyńskiego, dwa kościoły (kościół św. Wita, Modesta i Krescencji oraz kościół Św. Ducha) i okolice. Ogólnie mówiąc, miasto było tego dnia wymarłe, czy to z powodu festynu w skansenie, czy innego? Nie wiadomo.
Gwoli formalności, to była nasza pierwsza wizyta w sierpeckim skansenie, pewnie nie ostatnia, podobnie jak wizyta po drodze w Szafarni, gdzie choć przez chwilkę okiem rzuciliśmy na dworek – w którym znajduje się Ośrodek Chopinowski, oraz na okoliczny, śliczny park. Szafarnia znajduje się około 7 km od Golubia-Dobrzynia, w kierunku na Sierpc właśnie. W tym to miejscu nastoletni Frycek spędził większość wakacji w 1824 i 1825 roku, u państwa Dziewianowskich przebywając, ucząc się jazdy konnej czy polując na bażanty i zające. Słuchał oczywiście okolicznych grajków, co zostało mu w zapewne w sercu, gdy w 1830 roku emigrował do Francji. Szopen redagował tutaj „Kurier Szafarski”, który świadczył o jego upodobanie do żartu, dowcipu, a nawet autoironii. „Kurier” to nic innego jak korespondencja z bliskimi, w satyryczny sposób przedstawiająca życie wiejskie na dworze i w jego okolicach. Redaktor, nazywający siebie J. W. P. Pichonem, Jakubem czy Franciszkiem, zachował podział na „wiadomości krajowe” i „wiadomości zagraniczne”, uwzględniając nawet obecność cenzury w osobie Ludwiki Dziewanowskiej, swej ciotki.



To był bardzo fajny, rodzinnie spędzony dzień.