W Bydgoszczy, czyli jak miasto może zmienić się nie do poznania.

Tak się złożyło, że w 2017 roku byliśmy w Bydgoszczy wiele razy. Tego akurat dnia postanowiliśmy po załatwieniu naszych spraw pojechać do centrum.
Zaparkowaliśmy na darmowym parkingu przy Rondzie Bernardyńskim, skąd w parę minut pieszo doszliśmy przez ulicę Długą na Wyspę Młyńską. Jest to miejsce które już dawno chcieliśmy odwiedzić, gdyż z opowiadań znajomych z Bydgoszczy właśnie, warto je zobaczyć, tak się zmieniło pozytywnie ostatnimi laty. I faktycznie, Wyspa Młyńska to miejsce które nas urzekło swym pięknem. Jest to w wyspa, otoczona Brdą, którą ze stałym lądem łączą niezliczone, klimatyczne mostki. Mnóstwo zieleni, ławek, trawników dopełnia całego obrazu. Poza tym dawne młyny, magazyny zbożowe, kaszarnie i spichrze, które tworzą niezwykły, historyczny krajobraz przemysłowy. Naprawdę, będąc w tym mieście nie sposób tam nie być. Na wyspę dostaliśmy się z Wełnianego Rynku przez fajne, wąskie przejście zwane Magicznymi Schodkami wprost na Mostek Zakochanych. Następnie zrobiliśmy kółko idąc w stronę zachodnią, następnie wracając drugim brzegiem, dalej koło domu Leona Wyczółkowskiego, przez Skwer, przy Międzywodziu, koło galerii, muzeów (niestety, nie było czasu na zwiedzanie), podziwiając budynek Opery, który znajduje się na drugim brzegu. Dalej elektrownia wodna „Kujawska”, jaz farny (młyński), wzdłuż ulicy Mennica, by wyjść już na stały ląd.

Z kolei poszliśmy do Katedry pw. św. Marcina i Mikołaja. Jest to piękny, majestatyczny budynek, pochodzący z przełomu XV i XVI wieku, reprezentujący późny gotyk. Jest to jednocześnie sanktuarium Matki Bożej Pięknej Miłości. Nigdy w tym kościele nie byliśmy! A warto, z uwagi na wspaniałe wyposażenie, chociażby piękny barokowy ołtarz z XVII wieku czy też ambonę; wiele rzeczy pochodzi z nieistniejącego już kościoła karmelitów.
Z kościoła udaliśmy się już na ulicę Dworcową, po drodze zahaczając o włoską pizzerię i tanią książkę. Dworcowa, to ulica, która mnie i żonie bardzo miło się kojarzy, gdyż to właśnie tam w lodziarni-kawiarni „Biała”, która już niestety nie istnieje spotykaliśmy się na pierwszych randkach ponad 20 kilka lat temu, to tam się właśnie To wszystko zaczęło. Dlatego też tak trochę z sentymentu przeszliśmy się nią, aż pod sam dworzec kolejowy prawie, wspominając, „to tutaj po Twojej szkole chodziliśmy po pyszny świeży chleb”, „a tu kupowaliśmy twarożek grani” i tak dalej. Łezka się w oku kręci…

Nie wiem czy wiecie, ale w Bydgoszczy jest atrakcja turystyczna zwana „Szlak alternatywny”, która jest związana z bydgoskimi muralami oraz instytucjami związanymi ze sztuką alternatywną. Nie ukrywam, że cenimy ten rodzaj sztuki, gdyż murale to są dzieła sztuki. Współczesne obrazy, sztuka, która wychodzi z ocienionych, dusznych muzeów na ulice, do ludzi. I od razu zaznaczę że nie sposób w godzinę obejrzeć wszystkie te elementy szlaku alternatywnego. Na tą chwilę jest ich dwadzieścia. My widzieliśmy niestety tylko kilka z nich – „Piotrusia Pana”, „Zamilcz”, „Ptasiek”, restaurację „Weranda”, „Śniadanie Mistrzów”, „Czas” i „Samookreślenie”. Coś pięknego, zwłaszcza „Ptasiek” znajdujący się na ścianie wieżowca – ciężko go objąć wzrokiem. Polecam ruszyć trasą tego szlaku, jak ktoś lubi oczywiście takie coś.
Gwoli jeszcze dopełnienia informacji, po drodze z Dworcowej na szlak alternatywny szliśmy przez mały, ale jakże klimatyczny Park im. Kazimierza Wielkiego (który jak wiadomo, miasto założył) i przy Fontannie Potop. Fontanna ta, to wielofigurowa kompozycja rzeźbiarska istniejąca w latach 1904-1943 i od 2014 w Bydgoszczy. Przez cały okres pierwszego istnienia i obecnie, dzieło to jest jedną z atrakcji turystycznych Bydgoszczy. Od 2006 do 2014 roku trwał proces rekonstrukcji rzeźby prowadzony przez Społeczny Komitet Odbudowy Bydgoskiej Fontanny Potop. Uroczyste odsłonięcie nastąpiło 26 czerwca 2014 roku. Pomnik przedstawia kulminacyjny moment biblijnego potopu - scenę, gdy giną zwierzęta i ludzie, którzy nie znaleźli schronienia na arce. Grupa posągowa fontanny składała się z trzech niezależnie stojących części. W centrum fontanny znajduje się mężczyzna, podtrzymujący lewym ramieniem omdlewającą kobietę. Drugą ręką usiłuje wciągnąć na skałkę innego mężczyznę. U stóp skały leży młoda matka, zmarła z wyczerpania, która zdołała jednak uratować swoje dziecko, bezradnie rozglądające się po wodnej pustyni. Obok wdrapuje się lew, nie czyniąc jednak szkody ludziom. Jest to główna figura, dominująca nad pozostałymi, usytuowana w centrum niecki fontanny.



Drugą figurę tworzy samotna niedźwiedzica, z głową skierowaną na wschód i prawą łapą uniesioną, opartą o skałę. W zaciśniętej paszczy trzyma bezwładne, martwe ciało małego niedźwiadka. Trzecia część rzeźby nawiązuje do mitologii greckiej. Przedstawia scenę walki człowieka z oplatającym go wężem morskim, na wzór grupy Laokoona. Oddany został wysiłek mięśni i napięcie podczas tych zmagań.
Kompozycja rzeźbiarska ma 6 metrów wysokości i wykonana została z brązu, masa całości wynosiła 9 ton. Ściany basenu zbudowano z czerwonego piaskowca, stopnie z szarego granitu śląskiego, a otaczający chodnik ułożono w mozaikę. I wybaczcie mi ten szczegółowy opis, ale „za naszych czasów” fontanny tej nie było, więc chciałem ją Wam bliżej przedstawić, bo naprawdę warto ją zobaczyć na własne oczy.

Podsumowując ten wypad do Bydzi jednym zdaniem – miasto to zmienia się wciąż, nie do poznania.