Wakacje 2016 - dzień 8. Śnieżka.

Tego dnia postanowiliśmy trochę połazikować po górkach.
Auto zaparkowaliśmy na parkingu, przy wejściu do kolejki na Kopę. Ludzi nie było jeszcze tak dużo, więc szło sprawnie i już po chwili jechaliśmy na górę, oglądając się co i rusz do tyłu, by podziwiać widok Karpacza. Ze stacji końcowej czarnym szlakiem doszliśmy do schroniska „Dom śląski”, skąd po lekkim posiłku ruszyliśmy tą lepszą, wygodniejszą drogą w górę. Czyli Drogą Jubileuszową (niebieski i potem czerwony). Po drodze oczywiście roztaczał się piękny widok. Na szczycie tłok, sporo ludzi, bo i od strony naszych południowych sąsiadów. Obserwatorium nieczynne, kaplica św. Wawrzyńca jak najbardziej (mimo że skromna i mała, to robi jakieś takie wrażenie). Po relaksie i obejściu wszystkiego dookoła, rozłączyliśmy się – żona wróciła tą samą trasą, ja z córą szlakiem czerwonym, po czym spotkaliśmy się w miejscu połączenia obu naszych tras, i ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę schronisk „Strzecha Akademicka” i „Samotnia”. Słońce prażyło wówczas niemiłosiernie, ale byliśmy na tą okoliczność przygotowani.

Oba schroniska ciekawie, fajnie się prezentują w okolicznościach przyrody. Ładniej oczywiście ulokowana jest „Samotnia”, ale to też rzecz gustu. Do niej zeszliśmy już tylko z córką, bo żona cierpiała na dolegliwości związane z kolanami. Oczywiście obfociliśmy wszystko co się dało, niczym japońscy turyści w Paryżu, i udaliśmy się już w drogę powrotną, żółtym szlakiem do Karpacza, gdzie szlak schodzi prawie że przy Dzikim Wodospadzie. Z racji tych żoninych kolan, zejście było długie, bolące i trudne. Tak wymęczyłem tą moją kochaną połowicę – jak ona może te mną wytrzymać? Mimo wszystko, bardzo nam się dzień podobał. Warto było być na Śnieżce. Kolejny znany i ważny szczyt zaliczony.