Wakacje 2016 - dzień 6. Wodospad Kamieńczyk, Karpacz.

Tego dnia widzieliśmy wodospad Kamieńczyk i Karpacz.
Ale po kolei. Najpierw wodospad. Jak wiadomo, jest to jeden z piękniejszych wodospadów w Polsce i trzeba go zobaczyć, pod czym podpisuję się obiema moimi górnymi kończynami. Zwiedzanie wąwozu który prowadzi do wodospadu odbywa się w pięknych, stylowych kaskach. Widok na wodospad jest piękny, zarówno z dołu, jak i z góry, kiedy wróci się już z powrotem. Po nasyceniu się nim, nasyciliśmy się również strawą, po czym ruszyliśmy z powrotem na parking, by pojechać do Karpacza.

Karpacz znaliśmy również jak dotąd tylko z teorii, dlatego jechaliśmy tam z zaciekawieniem. Najpierw podjechaliśmy pod świątynię Wang. Jest to wspaniały obiekt, zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Cud architektury drewnianej – sakralnej. Mnie najbardziej zaintrygowały te staro skandynawskie runy na drzwiach. Oczywiście byliśmy też na pobliskim cmentarzu, gdzie odnaleźliśmy grób 100-letniej kobiety. Ze świątyni poszliśmy do pobliskiej knajpy, która serwowała gruzińskie dania, nie mogliśmy się niestety oprzeć.
Po obiadku udaliśmy się już do centrum. To znaczy, chcieliśmy się udać, ale jadąc po drodze, zauważyliśmy szyldy reklamujące Muzeum konsol i gier wideo. I muszę powiedzieć, że dla córy, była to największa atrakcja z całej naszej wycieczki w Kotlinę Jeleniogórską. Cóż, skoro jest zafascynowana tymi wszystkimi ośmio- i szesnastobitowymi grami, to któż jej odmówi? Powiem Wam w tajemnicy, że i mnie bardzo się tam podobało, pograliśmy sobie z córką w różne stare gry (wszystkie eksponaty były „na chodzie”!), łezka w oku nie raz się zakręciła na wspomnienie, jak to kiedyś było…

Z Muzeum podeszliśmy już do centrum Karpacza, na deptak, pozwiedzaliśmy kościółki, widzieliśmy Skwer Zdobywców i…tyle. W sumie, bez szału, bez uniesień. Nie mieliśmy już niestety czasu na zwiedzenie Karkonoskich Tajemnic, ale nie można mieć wszystkiego. To i tak był bardzo udany dzień.