Jesień w Sudetach

13.10.2017
Złota polska jesień :-) Za oknem ciepło, do 20 stopni, słońce na niebie, więc nie będziemy siedzieć w Łodzi. Parę dni odpoczynku dobrze Nam zrobi, szybka decyzja i jedziemy w Sudety, a dokładnie do naszego ulubionego Szczawna Zdroju. Droga z Łodzi szybko minęła i po mniej niż 3 godzinach jazdy znaleźliśmy się w Zagórzu Śląskim by zwiedzić zamek Grodno. Wrażenia budowli są pozytywne, jedynym minusem był przewodnik - człowiek niemalże spod budki z piwem. Największą atrakcją tego miejsca jest wejście i podziwianie widoków z wieży widokowej. Widok jest przedni, a to fragment Jeziora Bystrzyckiego, a to Góry Sowie...Miejsce warte zwiedzenia. Następnie pojechaliśmy wprost do Szczawna, uzdrowiska w którym to byliśmy już kilka razy, oczywiście w celach turystycznych :-)

14.10.2017
Ruszamy w teren, a dokładniej w okolice Krzeszowa by przejść szlakiem czerwonym przez Krzeszowskie Wzgórza z miejscowości Grzędy do Krzeszowa. Dojechaliśmy samochodem tuż pod las, ja wybrałem się szlakiem do Krzeszowa, a Lidia samochodem drogą asfaltową. Szlak czerwony jest bardzo prosty. Po drodze są 2-3 punkty widokowe, a na Górze Św. Anny (przez którą wiedzie szlak) jest kościół Św. Anny - niestety był zamknięty. Minęło ok. 45 min i oto znalazłem się w Krzeszowie. Tutaj Lidia czekała na mnie. Krzeszów znany jest przede wszystkim z dawnego opactwa Cystersów - robi wrażenie. Nastepnie pojechaliśmy całkiem niedaleko pod Gorzeszowskie Skałki, po drodze mijając skałę zwaną Diabelską Maczugą. Gorzeszowskie Skałki - miejsce bardzo ciekawe, to grupa skał rozciągających sie na przestrzeni ok 1,5km i mają fantastyczne kształty np. grzyba. Skałki znajdują się w lesie, a pod nimi prowadzi żółty szlak. Niedaleko skał jest parking oraz wiaty. Dalej pojechaliśmy do miejscowości Łączna w której to się rozstaliśmy, ja udałem się zielonym szlakiem przy górze Dziób ku granicy kraju, a Lidia zwiedziła zoo, które jest w Łacznej. Mieliśmy się spotkać tuż przy granicy, jednak przejście tego odcinka zajęło mi 20-30min, a Lidia nie zdążyła zobaczyć całego zoo. Więc udałem się dalej zielonym szlakiem, po granicy wchodząc na Mieroszowskie Ściany. Szlak jest prosty jednak przy zejściu trzeba się dobrze rozglądać, gdyż oznaczenie szlaku jest niezbyt dobre. Po 1,5 godź marszu spotkaliśmy się w Golińsku, małej miejscowości tuż przy granicy. Wrażenia Lidii z zoo? Bardzo pozytywne ;-) Oprócz różnego rodzaju ptaków, są kociaki i te duże i te mniejsze :-), jeżozwierze, surykatki, lemury, osły, małpy itd. To z pewnością atrakcja tego regionu, oprócz zwiedzajacych Polaków, miejsce to odwiedzają mieszkańcy pobliskich Czech. Jeszcze słońce nie zachodziło, więc postanowiłem zdobyć kolejne szczyty - Lesista Wielka, Dzikowiec oraz Dzikowiec Mały. Minęliśmy Mieroszów, zjazd na Sokołowsko i zatrzymaliśmy się przy żółtym szlaku. Ja na Lesistą Wielką, a Lidia do Wałbrzycha, mieliśmy sie spotkać w Kuźnicach Świdnickich. Wejście na Lesistą Wielką jest prawie łagodne, jedyna trudność jest niedaleko szczytu - tu jest stromo, szlak jest dobrze oznaczony i jest kilka miejsc widokowych. Lesista Wielka zdobyta :-0 Dalej, niebieskim szlakiem ku szczelinom wiatrowym - pęknięcia skał spowodowane ruchem powietrza. Słońce zaczęło pomalutku zachodzić, a ja nie przeszedłem jeszcze nawet połowy szlaku - sądziłem, że pokonam ten szlak szybciej. Trzeba się pospieszyć. Jednak ukształtowanie terenu (zejścia i podejścia) oraz przeszkody (liczne zwalone drzewa na szlaku) oraz (czasem) niezbyt dobre oznaczenia szlaku spowodowały, że nie szło mi już tak sprawnie jak wcześniej. Dotarłem do połączenia szlaków niebieskiego i zielonego - to Polanka. Teraz podejście pod Dzikowiec, sporo czasu mi to zajęło jak znalazłem się na jego szczycie, ale i on też został zdobyty :-) Na Dzikowiec Mały nie starczyło czasu - to powód by przyjechać w te rejony kolejny raz :-) Na Dzikowcu odbywają się zawody MTB - świadczy o tym trasa przeznaczona dla miłośników tego sportu, jednak nie mam czasu na jej podziwianie. Czas nagli. Uffff..całe szczęście, że teraz tylko zejście, choć strome. Zejście trwało coś ok. godziny. Gdy dotarłem do budynku nadleśnictwa Wałbrzych było już ciemno. Teraz tylko dojście do kościoła w Kuźnicach - to punkt naszego spotkania. Ale już nie szlakiem tylko chodnikiem :-) Lidia już czekała, teraz powrót do Szczawna. Co się okazało.... na Dzikowcu jest ośrodek sportów narciarskch i lotniczych oraz wieża widokowa i gdybym, będąc na szczycie udał się w innym kierunku niż szlak to spotkanie z Lidią nastąpiłoby o wiele szybciej. Cóż... człowiek się uczy przez całe życie :-)

15.10.2017
Dzisiaj jedziemy do Jedliny Zdrój by zobaczyć pałac oraz browar, a jak starczy czasu to może uda się wejść na Ruprechticky Spicak. Jedlina Zdrój jest niewielką miejscowością leżącą u podnóży Gór Sowich. Dojechaliśmy do centrum uzdrowiska na Pl. Zdrojowy. Jest tu m.in. malutka pijalnia wody zdrojowej, Dom Zdrojowy, fontanna (troszkę zaniedbana) oraz rzeźba Charlotty von Seher-Thoss - założycielki uzdrowiska. Udałem się do pijalni, a Lidia do Domu Zdrojowego. Jej wrażenia z Domu Zdrojowego - czas zatrzymał się w latach 60-tych XXw. Przynajmniej w głównym holu, dalej nie można było wejść. A co do wód leczniczych... Są 4 rodzaje : Dąbrówka, Mieszko, Młynarz oraz Marta. Spróbowałem wszystkich i najlepiej smakowała mi woda o nazwie Mieszko. Nie zabawiliśmy długo w Zdroju i dalej pojechaliśmy na obrzeża miejscowości by zwiedzić Pałac Jedlinka. Pałac leży w spokojnej okolicy, obok jest Browar Jedlinka, nieco dalej hotel. Na dziedzińcu przed pałacem stoi trójpłatowiec Fokker Dr.1, a także tablica informacyjna dotycząca tego samolotu oraz asa lotnictwa I wojny Światowej - Manfreda Von Richthofena zwanego "Czerwonym Baronem". Jest też fontanna. Od frontu pałac wygląda bardzo okazale, jednak nasze pierwsze kroki skierowaliśmy....do Browaru :-) A tu, przy drzwiach wielkie kadzie witają wchodzących turystów, na każdej kadzi nazwa piwa, a samych kadzi jest kilka. Kufelek piwka nie zaszkodzi, na zdrowie :-) Teraz czas na zwiedzanie pałacu. Komnaty pałacowe są odrestaurowane i cieszą oko, można zobaczyć m.in.salę heraldyczną, salę balową. Warto wspomnieć, iż w okresie II wojny św. pałac stanowił siedzibę Organizacji Todt, która nadzorowała budowe Kompleksu Riese w Górach Sowich. Oprócz pałacu można również kupić bilet na zwiedzanie wiernej kopii wagonu pociągu, którym podróżował Adolf Hitler. I też go zwiedziliśmy. Wewnątrz wagonu wyświetlany jest film o zbrodniach niemieckich żołnierzy w okresie II wojny światowej, trasy po których poruszał się pociąg oraz historie innych pociągów dygnitarzy III Rzeszy. Z Jedliny jedziemy do Rybnicy Leśnej, by dotrzeć do schroniska Andrzejówka. To schronisko i jego najbliższa okolica jest bardzo popularna więc tlum ludzi nikogo nie dziwi, a że jest piękny dzień i do tego niedziela... Może jeszcze uda się wejść na Ruprechticky Spicak. Nie, nie tego dnia...Wracamy do Szczawna.



16.10.2017
Piękna pogoda za oknem :-) Jadę do Głuszycy Górnej i chcę przejść górami do schroniska Andrzejówka. To ponad 4 godziny marszu. Tak się dobrze składa, iż ze Szczawna jest bezpośredni autobus MZK do tej miejscowości, choć podróż trwa godzinę. Wysiadłem z autobusu i skierowałem się na pobliski żółty szlak, który wpierw prowadzi asfaltem, następnie drogą szutrową i dochodzi do Przeł. pod Czarnochem - to jest granica państwa i dalej na zachód szlakiem granicznym koloru zielonego. Oprócz koloru zielonego w tym samym kierunku prowadzi szlak niebieski. Ale zanim udałem się na zachód, skierowałem się na górę Czarnoch, która jest na wschodzie i na której jest punkt widokowy. Podejście na Czarnoch jest spokojne i łatwe, a sama góra leży bardzo blisko Przełęczy pod Czarnochem. W ciągu ok. 30min zdobyłem Czarnocha, zeszłem z niego i byłem z powrotem na przełęczy. Teraz marsz na zachód :-) Szlak jest łatwy i prowadzi lasem, nie ma tu widoków. Strome podejście jest, podchodząc pod Kościelec lecz nie jest ono zbyt długie. Na szlaku mało jest turystów, za to grzybiarzy całkiem całkiem. Minęły 3 godziny i znalazłem się pod Ruprechtickym Spicakiem, szczyt znany jest z wieży widokowej. Pogoda jest piękna, więc widoki z wieży dalekie. Jedyną niedogodnością jest bardzo silny wiatr. Przy zejściu trzeba uważać, gdyż jest stromo. Teraz do Andrzejówki - tak spotykam się z Lidią i jedziemy do miejscowości Świerki by wejść na Włodzicką Górę na której to szczycie znajduje się ruina wieży widokowej. Była pora obiadowa, Lidia pojechała na obiad do Nowej Rudy, a ja wysiadłem w Świerkach Dolnych. Szlak na górę prowadzi wprost ze stacji PKP nie jet trudny, wpierw prowadzi tuż obok zabudowań, następnie polem i wchodzi w las. Jest dobrze oznaczony. Mniej więcej w połowie drogi na szczyt, w lesie znajduje się betonowa budowla, moim zdaniem pochodząca z czasów ostatniej wojny. Do czego miała służyć? Nie wiem. Od tego miejsca na szczyt już naprawdę niedaleko. Wierzchołek Włodzickiej Góry jest zalesiony, jednak widok jest, ale tylko wtedy, kiedy wejdziemy na pozostałości po wieży widokowej. Kilka zdjęć tego miejsca, zdjęcia widoku i schodzę. Schodząc, zauważyłem (dosłownie metr od szlaku) skamieniały worek z cementem - pozostałość po pracach przy kompleksie Riese. Tych skamieniałych worków w Górach Sowich są dosłownie setki. Jestem w Świerkach, Lidia przyjechala za 15min i dalej jedziemy przez Przeł. Sokolą do Rzeczki, Walimia, przejeżdżamy obok Działu Jawornickiego i kierujemy się na Wałbrzych. Mieliśmy jeszcze podjechać w okolicę sztolni na górze Gontowa, lecz nie starczyło na to już czasu.

17.10.2017
To ostatnie godziny naszego pobytu w Szczawnie. Wybraliśmy się na spacer do Parku Szwedzkiego oraz na ciacho do kawiarni i już jedziemy do Łodzi, lecz po drodze objechaliśmy Jezioro Bystrzyckie i dotarliśmy na zaporę na tym jeziorze, która jest średniej wielkości obiektem. U podnóża zapory znajduje się niewielka hydroelektrownia. Wokół jeziora da się zauważyć sporo domków campingowych oraz punkty gastronomiczne co oznacza, że to miejsce jest popularne. A teraz w drogę do domu... :-)
