Mogielica

Na najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego wyruszliśmy z Przełęczy marszałka Rydza-Śmigłego szlakiem zielonym. To była moja druga wycieczka w tej częsci Beskidów w tym roku. Wcześniej byłam na Luboniu Wielkim i Szczeblu, a tym razem postanowiłam zdobyć Mogielicę.
Wybraliśmy najkrótszą wersję wejścia na szczyt, ponieważ na drugą część dnia zaplanowaliśmy jazdę na rowerze w Bike Parku "Kasina". Dość szybko osiągnęliśmy wierzchołek, mimo stromizny na podejściu. Szlak biegnie prosto w górę, bez zakosów, a podejście może być męczące. Przed wierzchołkiem znajduje się rozległa, widokowa polana, a na szczycie wieża widokowa.

Na parkingu zastaliśmy dziesiątki samochodów, a na szlaku mijało nas wiele osób. Zastanawialiśmy się, skąd ich tu tyle. Miałam nadzieję, że nikogo nie spotkamy i będziemy mogli cieszyć się spokojem i ciszą. Okazało się, że w tym dniu na Mogielicy odbywało się jej grupowe zdobywanie w ramach akcji "Odkryj Beskid Wyspowy". Im bliżej do szczytu, tym robiło się bardziej tłoczno i głośno. Na górze paliło się ognisko, ktoś smażył kiełbaski, a tłum był taki, że ciężko się było obrócić. Do wieży widokowej była kolejka, na wieży też. Zrezygnowaliśmy z wychodzenia na nią widząc przepychających się tam ludzi. Będzie pretekst, by znów tam pojechać za jakiś czas. Posiedzieliśmy na szczycie jakoś czas, po czym udaliśmy się na polankę. Zaczęliśmy schodzić dopiero gdy największe tłumy opuściły szlak.
