Prudnik

Długi sierpniowy weekend zaplanowałam tak, by oprócz gór było także zwiedzanie. Jestem pasjonatką historii sztuki, zwłaszcza sakralnej, więc na naszej trasie oprócz miejskich rynków znalazły się też kościoły.
Rano skoczyliśmy na szybki spacer na Przednią Kopę w głuchołaskim parku. Odkryłam tam kompleks enduro - "Złote Ścieżki", ale dokładnie ich nie oglądałam. Zadanie było jasne - wejść na szczyt i szybko zejść, bo rodzice czekają, a podejście na tyle strome, że nie chcą wychodzić 🙂. Głuchołazy obejrzeliśmy już dwa dni wcześniej, więc po prostu po spakowaniu się i wymeldowaniu z hotelu pojechaliśmy do Prudnika - pięknego średniowiecznego miasta z licznymi zabytkami. Z tych okolic pochodzą przodkowie mojej prababci, więc w pewnym sensie cały wyjazd był dość sentymentalny. Chciałam na chwilę zamknąć oczy i wyobrazić sobie, jak miasta opolszczyzny mogły wyglądać wiek i dwa wieki temu. A było to raczej trudne, zważywszy na zwykły dzień, gwar i mnóstwo ludzi na ulicach. Wieżę Woka widzieliśmy tylko z zewnątrz, ale taki był plan od początku. Wart uwagi jest rynek, ratusz z XVIII wieku, XVII-wieczna fontanna, mury miejskie, kolumna maryjna (czyli słup morowy dla uczczenia ofiar dżumy z XVII w. - w czeskich miastach można zobaczyć sporo tego rodzaju kolumn), kościół św Michała Archanioła oraz kościół i klasztor Bonifratrów. Bardzo chciałam zobaczyć też kirkut, lecz nie mieliśmy czasu.

Na zdjęciach możecie zobaczyć wnętrze kościoła Michała Archanioła - budynek na dzień dzisiejszy ma styl późnobarokowy - zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. moją uwagę przykuła barokowa skarbonka stojąca przy wejściu i gruba, złocona rama obrazu (pewnie "Zwiastowanie", autora nie dojrzałam) znajdująca się nad drzwiami do bocznej kaplicy. Rama wygląda trochę jak z lustra, a trochę jak otwarta książka (można sobie tworzyć różne ciekawe interpretacje).
Następnym punktem wycieczki było Sanktuarium św. Józefa i klasztor franciszkanów w Prudniku Lesie. Obok tego miejsca przebiega Główny Szlak Sudecki.

Na terenie klasztoru w latach 1954-55 był internowany kard. Stefan Wyszyński - można obejrzeć celę, w której przebywał - skromny pokój z łóżkiem, biurkiem, szafą i biedermeierowskim sekretarzykiem (który bardzo mi się podobał i chętnie widziałabym go w swoim biurze 🙂. Miejsce ciche, spokojne, dojazd doń wąską asfaltówką przez las, na miejscu można usiąść i zrelaksować się ciszy.
Później pojechaliśmy do Raciborza, ale tu już celem był obiad bez zwiedzania. Chociaż chciałabym kiedyś zobaczyć to miasto - może następnym razem jadąc w Sudety zatrzymamy się tam.


