Łeba i Słowiński Park Narodowy

Najbardziej słoneczna i najpiękniejsza wycieczka z całych Kaszub to właśnie Łeba, nawet nie marzyliśmy żeby tam być, ale w ostatni dzień wyjazdu rzuciliśmy sobie takie wyzwanie 🙂 Okazała się to najdłuższa wyprawa na tej wycieczce, a następnego dnia czekał mozolny powrót do domu. Ale opłacało się, widoki i przeżycia warte przeżycia 😉
Samochód zostawiliśmy nie na parkingu w Rąbce a jeszcze wcześniej, w lesie, tym sposobem mielismy do przejścia ponad 6 km w jedną stonę i tyleż w drugą. Ambitny plan, ale się powiódł bez przeszkód 🙂 Można też dojechać busikiem pod samą wydmę i tym samym sposobem wrócić aż do Łeby ale co to za szpas 🙂 Jak ktoś nie może tyle chodzić to owszem polecam, żeby zobaczyć to piękne miejsce i poczuć ten klimat, ale spacerując, szczególnie drogą powrotną przez plażę, to jest to co tygrysy lubią najbardziej. Dlatego polecam powrót plażą, tak to robiliśmy kiedys dawno temu na studiach, tak i teraz, bo droga z Rąbki na wydmę prowadzi przez las i jest nieco nudnawa.

Ale po kolei, bo chaos mi się tu wdaje 🙂 Najpierw doszliśmy do Rąbki, gdzie jest parking dla samochodów, dalej jechać nie można, tylko busikiem lub rowerem. I tych pierwszych i tych drugich bardzo dużo na trasie, no bo też sezon w pełni i chętnych bardzo dużo. Jest tu też kasa po bilety do Słowińskiego Parku Narodowego. Kolejka spora, ale szybko idzie, więc poszło sprawnie. Kawałek dalej jest skręt nad brzeg Jeziora Łebsko, polecam zajrzeć bo jest molo i wieża widokowa, panoramki bardzo ładne. Obok jest Karczma, z której skorzystaliśmy wracając, bo z plaży schodzi się w tym samym miejscu. Dla oszczędzenia budżetu i tak morzem nadszarpniętego zjedliśmy tylko kromy ze smalcem, za to miła niespodzianka, Negra dostała psią miskę z wodą, bo swoją zostawiliśmy w aucie i na trasie musieliśmy poić ją z dłoni.
Ale wracając na trasę, tu zaczyna się droga przez las, asfalt biegnie obok i tam są busiki, piesi i rowery podążają ścieżką przez lasek, fajna trasa, ale długa i jest monotonnie dość. Pod koniec juz wszyscy razem zmierzają asfaltem, razem z busikami i robi się tłoczno. Ale zaraz potem pojawia się piach i zapowiedź wydmy Łąckiej. A to coś pięknego! Trzeba wspiąć się po piachu na jej szczyt, wszyscy już ściągają sandały i cudnownie zapadają się gołymi stopami w piasku, jest ciepło, słonecznie, ale nie ma upału, za to wieje dość pokaźnie i piach wdziera się wszędzie. A przy ziemi jest stały ruch piasku, co widać na niektórych zdjęciach. Fajne uczucie. Na wydmie jest wydzielony fragment gdzie można się poruszać, reszta objęta jest ochroną ścisłą. Tutaj może iść każdy pies, wejście na plażę jest już zabronione dla czworonogów, o czym dowiedzieliśmy się z tablicy dopiero przez zejściu z plaży. W sumie dziwne, bo wydma chyba cenniejsza, są roslinki unikatowe, a na plaży za bardzo nie widzę powodu, no ale tak jest.

W każdy razie wróciliśmy plażą, gdzie już była konkretnie ciepło, ale piasek dalej jest tutaj ruchomy przy ziemi i wiatr daje się odczuć. Zeszliśmy ostatnim zejściem i znów kawałek przez las pod parking w Rąbce. Po wspomnianym posiłku dalej pieszo do auta i do centrum Łeby, która, jak dla mnie, nie staje sobie obok piękna Słowińskiego Parku Narodowego. Spacer na plażę i powrót do domu, praktycznie już wieczorem. Spacer przez SPN zabrał nam sporo czasu, ale warto było ... 🙂