Kraków wieczorną porą
Najpierw chcieliśmy zajechać do Tyńca (obecnie dzielnicy Krakowa), więc kierowaliśmy się na Liszki, ale że od tej strony jest problem z mostem, a nie mieliśmy dokładnej mapy tego miejsca, nie odnaleźliśmy drogi do Tyńca. Tak więc wjechaliśmy do centrum Krakowa i stamtąd, ulicą Tyniecką dostaliśmy się do niemal 1000-letniego opactwa, po drodze oglądając słynny Kopiec Kościuszki.
Opactwo malowniczo ulokowane jest na brzegu Wisły, ta potężna budowla robi niemałe wrażenie, pierwsze zabudowania zaczęły powstawać tu w II połowie XI wieku ! I choć czas biegnie nieubłaganie, niektóre elementy tutejszego życia niewiele się zmieniły od tamtej pory. Dobrze tak na chwilę się tu zatrzymać i zwolnić tempo...
Po Tyńcu udaliśmy się już prosto do centrum Krakowa, bo serce rwało się do tych ulubionych widoków. Zanim jeszcze weszliśmy na Rynek, zagłębiliśmy się w Jagiellońską, a dokładniej tajemniczy i zaciszny już o tej porze dnia dziedziniec Collegium Maius. Zdecydowanie Kraków ma swoją magię, która przyciąga i pozawala odkrywać się po malutkim kawałeczku. Minie dużo czasu nim odgadnie się w pełni to miasto, jeśli w ogóle jest to możliwe...
Nie sposób pominąć swej Patronki, toteż wstępujemy jeszcze do kościoła Św. Anny i stąd już prosto na Rynek. Zaskakuje nas nieco fakt, jak dużo remontów się akurat na nim odbywa, ale tak to już z nim jest, że mimo to fascynuje i zapiera dech. Zazdroszczę tym, którzy mają ten widok na codzień. Wiem, że nieco straciłby na swym uroku, ale z drugiej strony mój skromny Rynek tarnogórski za każdym razem poprawia mi nastrój, tak więc na pewno krakowska Starówka nie zdołała by się znudzić. Umiłowanie piękna ?? Romantyczna natura ?? Pewnie to i to ...
Chodzimy, pstrykamy zdjęcia i cieszymy się chwilą. Słońce już pochylone, jest pięknie. Wiem, że jeszcze dziś tu wrócę, więc bez żalu przechodzimy Grodzką na Wawel. W ostatniej chwili zdążyliśmy na zamkowy dziedziniec, nim go zamknęli. Na szczęście sam Wawel otwarty jest dłużej. Później spacer nad Wisłą i moją ulubioną Kanoniczną znów na Rynek.
Tutaj właśnie wszystko zaczyna się rozświetlać w wieczornym mroku. Widok staje się coraz bardziej niesamowity, więc rozkładamy statyw aby to uwiecznić choć na kilku fotkach. I nagle kolejna niespodzianka. Pojawiają się zapaleńcy z bębnami i pochodniami - pokaz światła ! Już to znamy z różnych okazji, ale zawsze fajnie zobaczyć to po raz kolejny 🙂 Nawet fajny efekt na zdjęciu wyszedł.
No i tak pomału dobiega końca wycieczka do Krakowa, a zaczyna się do Budapesztu, ale o tym nie tutaj...